Dwóch dwudziestolatków wybucha śmiechem na wspomnienie transmisji z gier, które Zandberg prowadzi na twitch.tv. Przyszli na spotkanie, bo zaciekawił ich występ kandydata w Kanale Zero. „Skąd wziąć na to pieniądze?” – zastanawia się Jacek. „Przed chwilą usłyszałem odpowiedź”.
Na klatce schodowej tłoczy się kilkanaście osób. Próbujemy wejść do sali, działacze proszą, żeby dać im chwilę na przygotowania. „Bloki jądrowe to ważna rzecz dla Polski” – tłumaczy Bartek. Przyjechał z kolegą, Maćkiem, z Lublina, mają niespełna 15 lat. W tym roku nie zagłosują, ale ich kandydatem jest Adrian Zandberg. Skąd go znają? – „głównie z Tik Toka, on czuje nowe media”.
Rozmowę przerywa wołanie. W sali na pierwszym piętrze gasną bogato zdobione żyrandole, pomieszczenie skąpane jest w fioletowym blasku neonów. Grupka około 50 młodych ludzi powoli zajmuje miejsca. Rząd białych doryckich kolumn oddziela scenę od widowni. Po kilku minutach brakuje krzeseł, organizatorzy donoszą je w pośpiechu. Z głośników leci „Adrianwave” – wypowiedzi Zandberga w rytm muzyki klubowej. W oczekiwaniu pary trzymają się za ręce, grupki znajomych sporadycznie wymieniają ze sobą komentarze. Większość w milczeniu wpatruje się w dwie biało-czerwone flagi, chorągwie z wizerunkiem Adriana i świecący wykrzyknik – symbol partii Razem.
Zaczynamy od obniżki składki zdrowotnej – „Przełoży się to na dostępność służby zdrowia”. Posłanka Marcelina Zawisza ostrzega przed postępującą prywatyzacją. „To jest plan” – mówi i przedstawia alternatywę – 8 proc. PKB na ochronę zdrowia, które proponuje Zandberg. „Współpracuję z Adrianem już siedemnasty rok. (...) To człowiek, który od tych prawie dwudziestu lat jest stabilny w swoich poglądach. Nie udaje, nie chowa się. Jest wiarygodny i zdeterminowany do tego, żeby zawalczyć o lepszą Polskę. Ma nie tylko plan, ale ma też wartości” – komplementuje, zapowiadając gwiazdę wieczoru.
„Jestem tutaj pierwszy raz, mam nadzieję, że jeszcze zobaczę Lubartów nocą, zanim będziemy musieli ruszyć do kolejnej miejscowości” – wita się Zandberg, odpowiada mu fala oklasków.
„Nie licząc emerytów z PO, przylepionych do ekranu TVN24, i tych emerytów pisowskich, przylepionych do Telewizji Republika, znaczna część społeczeństwa czerpie informacje o świecie z innych ekranów (...) Myślę, że jest tu całkiem sporo osób, które urodziły się za rządów PO-PiSu i nie pamiętają już innej Polski. Nie pamiętają, że może rządzić ktoś inny niż Tusk albo Kaczyński” – zagrywa subtelnym ageizmem, żeby nawiązać bliższy kontakt z widownią.
Prezentuje postulaty swojego „Planu 15-letniego” – rozwój energetyki i przemysłu, zwiększenie wydatków na ochronę zdrowia i państwowe budownictwo mieszkaniowe. Wykorzystuje lęk przed zapaścią gospodarki – „Wysokie koszty importu energii rzucą nas na kolana (...) Jedna elektrownia nam po prostu nie wystarczy” – i empatię – „Ludzie ciągle umierają w kolejkach do lekarza. Starsze osoby odchodzą w aptece od lady, bo nie stać ich, by wykupić wszystkie leki”. Panuje skupienie i cisza.
„Kluczowe wyzwania rozwojowe wymagają nie państwa minimum, nie państwa słabego, tylko państwa, które bierze odpowiedzialność”. Celuje w Mentzena i wtórujących mu kandydatów, którzy „wolą zwijać państwo”. Kilku zwolenników niemal bez przerwy energicznie potakuje głowami.
„Rozrywają nas społeczne nierówności” – uderza w całą klasą polityczną, która według niego pozwala zamożnej elicie zostawić za sobą resztę. Kandyduje, żeby walczyć ze „złym dziedzictwem PO i PiSu”, z „brakiem strategicznego myślenia o przyszłości, który skończył się tym, że Polska zaniedbała kluczowe obszary”. Państwo idealne ma wychodzić z inicjatywą, rozwiązywać społeczne problemy i nie dopuścić do „rozerwania społeczeństwa”.
„Społeczny opór to duża siła, w połączeniu z uprawnieniami w zakresie weta i inicjatywy prezydenckiej, to siła podniesiona do kwadratu. Jest się o co bić”.
Widowni początkowo brakuje odwagi, ale pierwsza osoba, która podnosi rękę, dodaje reszcie animuszu. Kuba pyta, czy 8 procent PKB na ochronę zdrowia wystarczy, by wspierać szpitale powiatowe. Mikołaj teoretyzuje na temat wprowadzenia bezwarunkowego dochodu podstawowego. Chce też wiedzieć, czy Adrian Zandberg zdaje sobie sprawę ze swojego fizycznego podobieństwa do „Mietczyńskiego”, youtubera, niegdyś specjalisty od streszczania lektur szkolnych – sala wybucha śmiechem. Ktoś pyta o finansowanie zmian, Zandberg w odpowiedzi zaczyna dyskusję o renegocjacji traktatów europejskich. Nowa w szeregach partii działaczka z Lubartowa, która za chwilę będzie rozdawać banery, ulotki i przypinki, upomina się o prawa zwierząt. Kandydatowi umyka poruszony przez jednego z uczestników wątek sądownictwa. Mikrofon krąży między rzędami zdobionych krzeseł, sala nie zwalnia tempa. Wszyscy świetnie znają program, postulaty, argumenty i przykłady z kampanii Adriana. Szukają aprobaty dla osobistych pomysłów lub poruszają tematy, które kandydat pominął. Ci, którzy wcześniej nie mieli odwagi, będą mieli okazję porozmawiać z nim twarzą w twarz. Nieliczni opuszczają salę, reszta ustawia się w kolejkę do zdjęcia.
O framugę okna w rogu sali opiera się prawdopodobnie najstarszy wyborca na spotkaniu. To 46-letni Marek, szef ochrony marketu. Sprzeciwia się obniżeniu składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. W 2020 r. głosował na Trzaskowskiego, 5 lat później zrobi to w drugiej turze. Ale wolałby, żeby prezydentem został Zandberg – „Podoba mi się świeżość, którą wnosi do polityki”. Przyszedł na spotkanie, bo namówił go nastoletni syn.
Dwóch dwudziestolatków wciąż siedzi i przygląda się sesji zdjęciowej. Wybuchają śmiechem na wspomnienie transmisji z gier, które Zandberg prowadzi na twitch.tv. „Widzieliśmy urywki na X i na Tik Toku”. Przyszli na spotkanie, bo zaciekawił ich występ kandydata w Kanale Zero. „Skąd wziąć na to pieniądze?” – zastanawiał się Jacek. „Przed chwilą usłyszałem satysfakcjonującą odpowiedź”. Adrian zdobył jego głos.
„Jestem za tym, żeby zdekomodyfikować [odtowarowić – przyp. red] rynek mieszkaniowy. Uważam, że państwo powinno grać na tym rynku aktywną rolę” – ogłasza 26-letni Wojtek ze Świdnika. Zdeklarowany socjalista, działacz Razem z długim stażem. „Odejście od wydobycia węgla będzie problematyczne, ale koszt wydobycia będzie rosnąć, ze względu na to, że instalacje wydobywcze z czasów Gierka i Gomułki stają się przestarzałe”. Optymalnym wyjściem są bloki jądrowe. „Osiem wydaje się fikcją, ponieważ jest problem z jedną, ale wiadomo że w kampanii potrzeba chwytliwych haseł” – dodaje z przekąsem.
Zandberg polemizuje, chwali trafne diagnozy i szeroko uśmiecha się do zdjęć. Oczekujący w kolejce nie ukrywają ekscytacji. „Jest kandydatem, na którego mogę zagłosować, nie głosując na mniejsze zło” – słyszę od dziewiętnastoletniej Pauliny. „Nie słyszałam jeszcze w polskiej polityce, żeby ktoś planował na najbliższe 10 lat, przyszłościowo” – mówi osiemnastoletnia Kasia, która jeszcze godzinę temu planowała zagłosować na Trzaskowskiego. Jej siedemnastoletnia koleżanka trzyma w rękach baner, który planuje powiesić przed domem. „Zagłosuję na niego w następnych wyborach”.
Gdyby nie rozłam w partii Razem w październiku 2024 r. na spotkaniu byłaby prawdopodobnie Magdalena Biejat. Dziś konkuruje z Adrianem Zandbergiem. Jej decyzja o odejściu z partii i dalszym wspieraniu rządu Tuska budzi emocje. „Kandydatka Lewicy mówi rzeczy, które są po prostu nie do zrealizowania, puste słowa, populizmy, które brzmią pięknie, ale nierealne” – usłyszałem od Bartka jeszcze przed spotkaniem. „Równie dobrze można wejść w koalicję z Konfederacją. Bez sprawczości po prostu nie warto” – ocenia Wojtek. „To ją dyskwalifikuje” – podkreśla Maja. „Głosowałam na nią w wyborach w Warszawie. No i mnie zawiodła” – wtóruje jej Basia.
Salę nadal wypełnia szmer rozmów. Kolejka kurczy się. Coraz mniej ludzi krąży między krzesłami, kablami i kamerami. Marcelina Zawisza zbiera sprzęt. Posłankę Razem cieszy niska średnia wieku na sali, „to 20, 21 lat”. „Wspaniale zobaczyć taką mobilizację wśród młodych. Dostaliśmy bardzo dużo zapytań o zgłoszenie do partii i do młodzieżówki. Mam nadzieję, że nasz okręg urośnie”. Po spotkaniu dołączy Bartek, którego poznałem na klatce schodowej. „Młodzi przekonują swoich rodziców, kolegów, znajomych, przyjaciół, kuzynów. Oni przychodzą tutaj, nie mając praw wyborczych, ale kiedy przekonują się do kandydata, to namawiają innych”.
„Dlaczego zagłosujecie na Adriana?” – pytam trójkę studentów zbierających się do wyjścia. „Jest wierny swoim poglądom, od lat mówi to samo” – odpowiada z uśmiechem Radek. „Potrafi krytykować wszystkich, poprzednią i obecną władzę” – wchodzi mu w słowo Basia. „Widzi problemy społeczne i nie ignoruje ich” – dopowiada Maja. Na chwilę milkną, zanim ruszą dalej. „Ludzie nie poradzą sobie ze wszystkim sami” – dodaje na pożegnanie.