11 listopada – Nawrocki na marszu, Tusk w Gdańsku

Specjalny gość, zwyczajny uczestnik

11 listopada ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Według ratusza wzięło w nim udział 100 tys. osób, z kolei organizatorzy szacują frekwencję na 250 tys. Manifestujący maszerowali pod hasłem „Jeden naród, silna Polska".

Święto polskich narodowców przyciągnęło komplet ugrupowań walczących o wpływy na prawicy. Obecne były reprezentacje Ruchu Narodowego i Nowej Nadziei, które jednak szły osobno. Jako lider ugrupowania związanego z organizatorami, to wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak przemawiał do zgromadzonych na starcie pochodu: „Czołem polscy narodowcy i nacjonaliści!” – witał zgromadzonych. Ulicami przeszła także kolumna Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna.

To drugi raz w historii, gdy w marszu wziął udział urzędujący prezydent. Pierwszym był Andrzej Duda, który w obliczu potencjalnej delegalizacji marszu w 2018 r. objął wydarzenie swoim patronatem. Tym razem na marszu stawił się Karol Nawrocki, który swobodnie rozmawiał z uczestnikami, w dłoni trzymając biało-czerwoną flagę. Ubrany na czarno, krawat i płaszcz z porannych uroczystości zamienił na kurtkę i skórzane rękawiczki. Trudno uniknąć wrażenia, że czuł się wśród maszerujących jak ryba w wodzie. 

Marszałek Bosak przywitał prezydenta słowami: „Mamy dziś specjalnego gościa. Jednego z nas, który został wyniesiony do najwyższego urzędu w państwie, a dziś zdecydował się iść jak każdy inny uczestnik wraz z nami. Czołem, panie prezydencie!”. „Tam wybrzmiały nasze postulaty i hasła wygłoszone ustami prezydenta RP” – odniósł się do porannych uroczystości na pl. Piłsudskiego.

W marszu wzięła udział reprezentacja Prawa i Sprawiedliwości. Poza Mariuszem Błaszczakiem czy Mateuszem Morawieckim można było spotkać także prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Nie on był jednak głównym bohaterem dnia. Dotychczasowy lider prawicy został przyćmiony przez prezydenta. Marcin Mastalerek, były szef gabinetu Andrzeja Dudy, skomentował, że „prezes Kaczyński pasuje do Marszu Niepodległości jak pięść do nosa”.

Na zaproszenie Dominika Tarczyńskiego (europosła PiS), przyjechał Tommy Robinson – skrajnie prawicowy brytyjski aktywista i przestępca, który wykorzystuje swoją platformę do szerzenia m.in. islamofobii. Odcina się od niego nawet lider skrajnie prawicowej Reform UK, Nigel Farage.

Na marszu pojawiły się ksenofobiczne transparenty, część uczestników jakby zapomniała czym jest mowa nienawiści. Mimo zakazu środków pirotechnicznych uczestnicy, w tym Sławomir Mentzen, odpalili race (jak donosi RMF FM policjanci chcą ukarania posła i przygotowują wniosek o uchylenie liderowi Nowej Nadziei immunitetu). Nie brakowało haseł skierowanych przeciwko premierowi Donaldowi Tuskowi, obok którego na transparentach często pojawiała się niemiecka flaga (Tusk 11 listopada uczcił na paradzie w Gdańsku).

Dyrektor Stołecznego Centrum Bezpieczeństwa Jarosław Misztal ocenił, że była to jedna z najspokojniejszych spośród 16 edycji marszu.

Suwerenna i ambitna Polska

Przed południem prezydent wziął udział w oficjalnych obchodach Święta Niepodległości na placu Piłsudskiego. Swoje przemówienie oparł na wątkach znanych jeszcze z kampanii wyborczej – obronie suwerenności i obietnicy „Polski ambitnej i pełnej marzeń”.

Nawrocki odwoływał się do ciągłości pokoleń – trzydziestu, które tworzyły pierwszą Rzeczpospolitą: 

„Od Mieszka I przez koronę Bolesława Chrobrego, przez piastowskich królów i odnowicieli do wielkiej, potężnej, pięknej, ale otwartej, pierwszej Rzeczpospolitej, która była potęgą europejską i potęgą światową”.

Przez pokolenia z czasów zaborów i te, które budowały II Rzeczpospolitą. Państwa, które zdaniem głowy państwa, pomimo politycznych sporów, nie wyzbyło się marzeń:

„II Rzeczpospolita (...) nigdy nie oddała tego, czego potrzebuje cała narodowa wspólnota. Swoich marzeń i ambicji. Centralnego Okręgu Przemysłowego, portu w Gdyni, polskiej złotówki, która była, jest i będzie symbolem polskiej suwerenności”. Historia była dla prezydenta tylko przygrywką do rozmowy o współczesności:

„I my, współcześni Polacy żyjący w niewspółmiernie lepszych czasach, chcemy powiedzieć tym z 11 listopada 1918 roku, że nie stać nas na nasze marzenia, na Centralny Port Komunikacyjny, na polską żeglugę śródlądową, nie stać nas na rozwój polskich portów, polskiego atomu, nie stać nas na Centrum Technologii Przełomowych? Niepodległość to zobowiązanie” – tak Nawrocki atakował rząd, który jego zdaniem nie dość szybko realizuje projekty infrastrukturalne. Krytyka szła jednak dalej. Prezydent stanął w obronie „wolności, niepodległości i suwerenności”, którym zagrażają „ideologiczne nowinki z zachodu”, a politycznie Unia Europejska.

„Pytam więc, patrząc na ponad tysiąc lat polskiej historii i wielkie dzieło ojców polskiej niepodległości. Gdzie jest nasze jestestwo? Gdzie są nasze wartości chrześcijańskie, które budowały fundamenty Rzeczpospolitej?”

„I czemu musimy być świadkami i odpierać presję protezy wartości chrześcijańskich, jaką mają być obce nam ideologie w polskich szkołach i w polskim systemie edukacji? To nie nasze, to nie polskie i prezydent Polski nigdy nie pozwoli, abyśmy znów stali się pawiem i papugą narodów, bezwolnie powtarzającą to, co przychodzi z Zachodu. I mówię to jako zwolennik Polski w Unii Europejskiej, ale mówiący przede wszystkim: po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy”. 

„Polska wolna, niepodległa i suwerenna to nasze zobowiązanie i o tym jest to święto. Co chcemy dziś, moi drodzy, powiedzieć tym, którzy krwią, wysiłkiem i pracą przynieśli nam tę niepodległość 11 listopada, kiedy widzimy, że część polskich polityków gotowa jest do tego, aby po kawałku oddawać polską wolność, niepodległość i suwerenność obcym instytucjom, trybunałom, obcym agendom Unii Europejskiej.”

Między Marszałkiem a papieżem

Odmienną opowieść wokół odzyskania niepodległości przedstawił premier Donald Tusk. W Gdańsku przekonywał, że „niepodległość jest dla wszystkich”, a „różnorodność jest i może być w przyszłości źródłem naszej siły”: 

„Tu z Gdańska te słowa o święcie wszystkich Polaków brzmią szczególnie przekonująco, bo to właśnie tu, w Gdańsku, swoje dobre miejsce na ziemi znaleźli Polacy, potomkowie dawnych Gdańszczan, Kaszubii, Wilniucy i Lwowiacy, przybysze z Lubelszczyzny, z Mazowsza, z Podlasia, z całej Polski. (...) Ta różnorodność Gdańska idzie w parze z poczuciem wspólnego dorobku, wspólnej siły, jedności”.

Premier podkreślał, że niepodległość świętowana jest w całej Polsce i również wykorzystywał postaci historyczne do bieżącej dyskusji z przeciwnikami politycznymi: 

„To o Józefie Piłsudskim, którego dzisiaj pomniki stoją w każdym polskim mieście, gdzie dzisiaj zbierają się nasi rodacy właśnie pod jego pomnikami. To on słyszał od swoich przeciwników politycznych, że jest lewakiem, bezbożnikiem, ba agentem niemieckim. Skąd my to znamy?

„Ale dla niego wówczas najważniejsze i tak powinno być dzisiaj dla nas wszystkich było myślenie państwowe. (...) I dla niego było bardzo ważne, żeby niepodległość była dla wszystkich, żeby nikogo nie wyłączyła. Wiecie, że dzisiaj już prawie nikt nie pamięta, że jednym z pierwszych dekretów naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego był dekret o pełnym prawie wyborczym dla Polek dla polskich kobiet”. Piłsudski nie był jedynym bohaterem opowieści premiera, od Naczelnika Tusk przeszedł do Jana Pawła II: 

„To tu w Gdańsku nasz papież uczył nas istoty Solidarności. Pamiętacie te jego słowa? Solidarność to nigdy jeden przeciw drugiemu. Solidarność to zawsze jeden z drugim. 

Więc dzisiaj możemy chyba powiedzieć słowa podobne. Patriotyzm to nigdy jeden Polak przeciw drugiemu Polakowi. Patriotyzm to zawsze Polak razem z Polakiem. Różnimy się i wspieramy się. Słuchajcie, różnorodność to nic złego.”

Wygląda na to, że konflikt KOPiSu wkracza w nową fazę, a szeroki front od Piłsudskiego po Jana Pawła II ma być odpowiedzią na coraz bardziej narodowo-demokratyczny przekaz obozu prezydenckiego. 

Wszystko zaczęło się od Daszyńskiego

Własne obchody Święta Niepodległości zorganizowała lewica. Partia Razem świętowała 7 listopada na warszawskiej Cytadeli. W tym dniu przypada rocznica utworzenia Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej pod przewodnictwem Ignacego Daszyńskiego. Znaczna część programu rządu Daszyńskiego (np. ośmiogodzinny dzień pracy) weszła do ustawodawstwa II RP. Politycy Razem stawili się wieczorem na Cytadeli z pochodniami, oddając pod Bramą Straceń hołd „pokoleniom polskich socjalistów, którzy walczyli o demokratyczną republikę”. 

11 listopada kwiaty pod Bramą Straceń, na Placu Grzybowskim i pod pomnikiem Ignacego Daszyńskiego składali liderzy i liderki Nowej Lewicy, w tym wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty.   

Nie dla oficerów 

Prezydent Nawrocki odmówił wręczenia 136 awansów na pierwszy stopień oficerski. Chodzi o osoby rozpoczynające służbę w ramach kontrwywiadu cywilnego (ABW), a także kontrwywiadu wojskowego (SKW). Promocje miały zostać wręczone podczas obchodów 11 listopada. O sprawie premier poinformował na portalu X. Tomasz Siemoniak (KO), minister koordynator służb specjalnych, nazwał zachowanie prezydenta „bezprecedensowym”. Faktycznie nigdy nie doszło do takiej sytuacji.  W czwartkowym (13.11) poranku TokFM gen. Stróżyk, szef SKW, wspomniał, że na nominacje w ramach kontrwywiadu wojskowego czeka od czerwca.

Na filmie opublikowanym na X do sprawy odniósł się prezydent. Nawrocki wyjaśnił, że jest to odpowiedź na decyzję Tuska o tym, „że szefowie służb specjalnych mają zakaz spotykania się z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej”. Stwierdził, że jest „pozbawiony dostępu do najważniejszych informacji o bezpieczeństwie państwa” i powołał się na o odmowę udzielenia istotnych informacji jego przedstawicielowi oraz odwołanie 4 spotkań z szefami służb specjalnych. Nawrocki podkreślił, że to właśnie na tych spotkaniach miały zapaść decyzje dot. nominacji oficerskich.

Jak podaje Gazeta Wyborcza prezydent zagrał nominacjami, aby dopiąć swego w sporze o szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Prezydent żąda przywrócenia Sławomirowi Cenckiewiczowi poświadczenia bezpieczeństwa oraz wycofania aktu oskarżenia ws. odtajnienia planów Wojska Polskiego w 2023 r. Nawrocki mianował go szefem BBN już po tym, jak Cenckiewiczowi został odebrany dostęp do tajnych dokumentów oraz postawiony akt oskarżenia. Jak donosi Onet, nie jest to pierwszy przypadek handlowania nominacjami przez pałac prezydencki – podobna praktyka miała miejsce w przypadku niedawnych nominacji generalskich.

Podczas uroczystości z okazji Święta Niepodległości prezydent wręczył jednak awanse generalskie – oficerom Wojska Polskiego, Policji, Straży Granicznej oraz Państwowej Straży Pożarnej.

Zbigniew Ziobro bez immunitetu

W trakcie 44. posiedzenia Sejm zgodził się na uchylenie immunitetu Zbigniewa Ziobry – byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego z czasów rządów PiS – i postawienie mu 26 zarzutów, zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie (na które zgodę musi wydać ostatecznie sąd).

W czwartek (6.11) wniosek w tej sprawie pozytywnie zaopiniowała Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych.

Dokładnie o zarzutach dla Zbigniewa Ziobry pisaliśmy tutaj.

Ten wniosek jest czymś szczególnym w historii polskiego parlamentaryzmu i chyba też nie tylko polskiego. Bo oto pierwszy raz pierwszy zarzut, jaki jest postawiony w tym wniosku dotyczącym byłego ministra sprawiedliwości kraju Unii Europejskiej, Polski, dotyczy zorganizowania grupy przestępczej i kierowania nią. Tego jeszcze w historii nie było

– mówił poseł sprawozdawca Jarosław Urbaniak, przewodniczący Komisji Regulaminowej. 

W sprawach o uchylenie immunitetu nie przeprowadza się debaty na sali plenarnej tylko właśnie w komisji. Głos na niej mógłby zabrać sam Ziobro, jednak nie pojawił się w Sejmie.

W piątek wieczorem odbyło się w tej sprawie 27 głosowań. Posłowie głosowali osobno ws. uchylenia immunitetu w przypadku każdego zarzutu oraz ws. zatrzymania i tymczasowego aresztowania.

Za uchyleniem immunitetu w odniesieniu do wszystkich zarzutów głos „za” oddali posłowie i posłanki koalicji rządzącej – z drobnymi wyjątkami np. w pojedynczych głosowaniach nie wzięli udziału Piotr Strach (Polska 2050), Franciszek Sterczewski (KO) i Henryk Kiepura (PSL) – oraz członkowie koła Razem. 

Przeciw głosował PiS, Wolni Republikanie i Konfederacja Korony Polskiej.

Przedstawiciele Konfederacji poparli niektóre wnioski, a w przypadku innych część głosowała przeciw lub wstrzymywała się od głosu.

Za wyrażeniem zgody na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie Zbigniewa Ziobry zagłosowało 244 posłów – KO, PSL, Polski 2050, Lewicy i 4 niezrzeszonych. Przeciw byli posłowie PiS, Konfederacji, Wolnych Republikanów oraz Konfederacji KP. Razem nie wzięło udziału w głosowaniu.

Nieobecnych było dziewięciu posłów PiS, trzech z Konfederacji oraz jeden z koła Republikanie. 

Zbigniew Ziobro znajduje się obecnie w Budapeszcie. Jego pełnomocnik chce, aby były minister sprawiedliwości zeznawał w Brukseli lub na Węgrzech. Przesłuchiwać miałby go konsul, czynności mogłyby też zostać przeprowadzone przez prokuraturę lub sąd państwa trzeciego.

Poza tym Sejm przyjął aż 18 ustaw. Zmiany, które wprowadzają, to m.in.:

  • podwyższenie akcyzy na alkohol oraz tzw. opłaty cukrowej (podrożeć mają nie tylko słodkie napoje, ale także te z dodatkiem kofeiny);

  • surowsze kary za podejmowanie czynności mogących spowodować pożar, rozniecanie ognia w pobliżu lasów czy wypalanie traw;

  • wyższe kary dla piratów drogowych, m.in. za złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów, brawurową jazdę oraz organizację i udział w nielegalnych wyścigach;

  • zapewnienie większej ochrony funkcjonariuszom publicznym, lekarzom i ratownikom medycznym, ale także zwykłym obywatelom, którzy reagują na przemoc lub ratują ofiary wypadków (surowsze kary za naruszenie ich nietykalności cielesnej);