Szykuje się rewolucja w unijnym budżecie

Unia pracuje nad nowymi zasadami finansowania wspólnoty. W jakim stopniu zmiany dotkną Polskę?

Od 2009 r., gdy wyprzedziła Grecję, Polska jest nieprzerwanie państwem z najkorzystniejszym stosunkiem wpłat do zysków. Najwięcej, niemal 14 mld euro, dostała w 2013 r.

– Dla wszystkich krajów negocjacje budżetowe oparte są na kryterium „ile ja z tego wyciągnę w stosunku do swojego wkładu". To system, który konfliktuje kraje członkowskie, ale jednocześnie jest bardzo stabilny – tłumaczy MamPrawoWiedziec.pl Janusz Lewandowski, były komisarz UE do spraw finansów, obecnie europoseł EPP.

Wraz z wyjściem z UE Wielkiej Brytanii Wspólnota traci jednego z największych płatników netto, ale też najzagorzalszego obrońcę istniejącego systemu finansowania. Londyn nie był skory zmieniać zasad, bo od 1985 r. obowiązuje wynegocjowany przez rząd Margaret Thatcher rabat, zgodnie z którym do brytyjskiego budżetu co roku wraca część składki członkowskiej. Np. w 2016 r. Brytyjczycy wpłacili do unijnej kasy przeszło 19 mld euro, ale z poprzedniego roku w ramach rabatu dostali z powrotem blisko 5,9 mld euro.

Ile państwa członkowskie wpłacają do budżetu UE i ile z niego dostają (lata 2000-2016)?

Źródło: Komisja Europejska, opracowanie własne, grafy uwzględniają brytyjski rabat

Unia musi zmienić system finansowania wspólnoty

Pomysł zasadniczych zmian po stronie dochodowej UE to nic nowego, a o ich konieczności mówią przedstawiciele wszystkich trzech najważniejszych unijnych instytucji – Parlamentu, Komisji i Rady. Obecny system jest krytykowany za brak przejrzystości, skomplikowanie i nadmierne poleganie na wpłatach państw członkowskich. Gerard Deprez (Belgia, ALDE), współautor sprawozdania o środkach własnych UE, nazwał unijny budżet „niepojmowalnym dla obywateli monstrum".

W 2011 r., gdy Lewandowski jako komisarz ds. budżetowych UE proponował odejść od modelu finansowania Wspólnoty opartego na składkach narodowych, na przeszkodzie stanął mu David Cameron. Pomysły Lewandowskiego nie ziściły się, ale część z nich podjęła utworzona w 2014 r. z przedstawicieli najważniejszych europejskich instytucji grupa wysokiego szczebla Mario Montiego, byłego premiera Włoch. W listopadzie 2016 r. jednomyślnie przyjęła raport, w którym powtórzyła apele o reformy.

Parlament stwarza dźwignię

Obecnie w Parlamencie trwają prace nad sprawozdaniem o wieloletnich ramach finansowych (długoterminowym budżecie UE przyjmowanym na minimum pięć lat) oraz o źródłach dochodów UE. Współautorami obu są Polacy – Janusz Lewandowski i Jan Olbrycht (EPP, PO). Wszyscy sprawozdawcy na każdym kroku podkreślają, że oba sprawozdania są „głęboko powiązane".

W kwestii źródeł finansowania Unii Parlament Europejski ma wątłe kompetencje. Traktaty przewidują dla niego rolę konsultanta, którego zdanie Rada powinna „brać pod uwagę", ale nie jest ono prawnie wiążące. Parlament ma za to więcej do powiedzenia, jeśli chodzi o wieloletnie ramy finansowe, które wymagają już formalnej zgody izby.

– Parlament po pierwsze ośmiela Komisję – komentuje Lewandowski. – A po drugie, stwarza pewną dźwignię, czy też mechanizm nacisku: „Chcecie mieć zgodę na perspektywę finansową? Otwórzcie dyskusję nad stroną dochodową budżetu, która dotychczas była zamknięta" – tłumaczy europoseł.

W maju projekty reform przedstawi Günther Oettinger, następca Lewandowskiego na stanowisku komisarza ds. budżetowych – w swoich propozycjach będzie musiał uwzględnić stanowisko Parlamentu, który sprawozdania Polaków przyjmie w środę 11 marca.

Jakich zmian chce Parlament?

W „koszyku rozmaitości", jak Lewandowski sam nazywa swoje sprawozdanie, pojawiają się propozycje podatku dla korporacji i przedsiębiorstw w branży technologicznej, podatku od międzynarodowych transakcji finansowych, podatków środowiskowych (np. związanych z emisją gazów cieplarnianych) i w zyskach Europejskiego Banku Centralnego. Udział środków ze składek państw członkowskich opartych o dochód narodowy miałby obniżyć się do 40 proc. – obecnie wynosi ok. dwóch trzecich budżetu.

Zobacz najnowsze

Źródło danych: Komisja Europejska, opracowanie własne

Dziury budżetowej po brexicie nie będzie łatwo zasypać. Jeśli UE miałaby utrzymać wydatki na najbardziej kosztowne programy, to państwa członkowskie i tak mogą być zmuszone zwiększyć nakłady na Wspólnotę. Raport Lewandowskiego proponuje podwyżkę do 1,3 proc. dochodu narodowego – obecnie jest to 1 proc.

Na wyższe składki gotowi są przystać najwięksi płatnicy netto, czyli Francja i Niemcy. Polski rząd też nie jest tym planom przeciwny. Warszawa rozumie, że to jedyny sposób, żeby podtrzymać strumień pieniędzy płynący z Brukseli na politykę spójności i wspólną politykę rolną.

Fundusze będą płynąć, ale pod warunkiem?

Warszawa godzi się na wyższe stawki, ale jej niepokój może wzbudzać pomysł podatków środowiskowych. – Pojawia się ogromne ciśnienie Parlamentu żeby nowe źródła dochodów prowadziły do gospodarki mniej opartej na węglu – mówi Lewandowski. Parlament chce, żeby unijny budżet zasiliła np. część zysków z aukcji w ramach systemu handlu emisjami (ETS) – głównego narzędzia UE redukującego wydzielanie gazów cieplarnianych do atmosfery.

Dla opartego na węglu polskiego sektora energetycznego, który produkuje więcej zanieczyszczeń niż gospodarki polegające na gazie, energii nuklearnej, czy zielonych źródłach i w związku z tym potrzebuje większej liczby certyfikatów ETS, byłoby to niekorzystne rozwiązanie.

Jan Olbrych i Isabelle Thomas, współautorka sprawozdania o wieloletnich ramach finansowych. Źródło: Parlament Europejski

Kolejny problem dla Polski to coraz częściej pojawiający się w dyskusjach nad przyszłością unijnych finansów wątek nowych rodzajów warunkowości, czyli uzależnienia przepływu unijnych funduszy od przestrzegania unijnych reguł i wartości. Zamrożenie środków dla państwa członkowskiego groziłoby też za odmowę udziału, w którejś z unijnych polityk (np. migracyjnej).

Lista liderów politycznych, którzy opowiadają się za warunkowością jest długa i obejmuje m.in.: Jean-Claude'a Junckera, przewodniczącego Komisji, komisarza Oettingera, Angelę Merkel, kanclerz Niemiec, Emmanuela Macrona, prezydenta Francji czy Antonio Tajaniego, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.

Podobne mechanizmy już w UE funkcjonują, ale dotyczą kwestii makroekonomicznych lub zapewnienia określonych warunków wyjściowych do wydania unijnych środków (warunkowość ex ante).

– Jak reagować nie tylko poprzez art. 7, który jest bardzo trudny do zrealizowania – przedstawia problem Olbrycht. – Na dzisiaj dotyczy to Polski i Węgier, ale może każdego państwa. W Parlamencie Europejskim dostałem jako poseł sprawozdawca bardzo dużo poprawek z różnych grup politycznych, które wprost nawołują do wyciągnięcia konsekwencji finansowych wobec państw, które łamią zasady państwa prawa – komentuje poseł.

W sprawozdaniu Olbrychta zapis o warunkowości jest sformułowany w bardzo łagodny sposób. Frakcja zielonych złożyła poprawkę, która nie mówi o pozbawianiu państw łamiących reguły pieniędzy, ale zdolności do zarządzania nimi. Danemu państwu wciąż przysługiwałaby przydzielona w czasie negocjacji budżetowych kwota, ale pieniądze byłyby rozdzielane przez Brukselę. Takie rozwiązanie miałoby rozwiązać problem karania obywateli za przewiny rządzących.

Olbrycht proponuje wprowadzić do wieloletnich ram finansowych dodatkowe kategorie (tzw. nagłówki). – Między państwami członkowskimi jest zgoda, żeby dodać nowe wyzwania dla UE – mówi MamPrawoWiedziec.pl europoseł. – Zająć się po pierwsze obronnością, czyli wydatkami na badania wojskowe, które pozwolą przemysłowi europejskiemu uruchomić pewne działania, po drugie bezpieczeństwem, czyli ochroną granic i kwestiami dotyczącymi w ogóle polityki imigracyjnej i azylowej – wylicza europoseł.

Warszawa zdecydowała się przystąpić do współpracy strukturalnej w dziedzinie obronności w listopadzie 2017 r. Przedstawiciele rządu wielokrotnie mówili też o konieczności wzmocnienia bezpieczeństwa granic.

Parlament zagłosuje nad sprawozdaniami Polaków w środę 14 marca. Pod koniec lutego przyjęła je parlamentarna komisja budżetowa.