Jesienią odbędą się wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. W starciu o Biały Dom prawdopodobnie ponownie zmierzą się były prezydent Donald Trump i urzędująca głowa państwa – Joe Biden. Najpierw jednak obaj muszą zdobyć oficjalne nominacje swoich partii.
W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje tzw. system dwupartyjny – czyli taki, w którym dwie największe partie zyskują poparcie zdecydowanej większości wyborców. Wybory organizowane są w systemie okręgów jednomandatowych (zwycięzca bierze wszystko), a w większości stanów nie funkcjonuje druga tura (w której zmierzyłoby się dwóch kandydatów z najlepszym wynikiem z pierwszej tury). Oznacza to, że podział wyborców po jednej stronie dawałby łatwe zwycięstwo drugiej.
System ten utrudnia rozłam partii na mniejsze ugrupowania, nawet jeżeli wyborcami największych partii jest szerokie spektrum obywateli o różnorodnych poglądach. Polityka Stanów Zjednoczonych kręci się więc wokół dwóch partii. Pierwsza z nich (uznawana za bardziej progresywną) to Partia Demokratyczna, a druga (bardziej konserwatywna) to Partia Republikańska.
W przypadku wyborów prezydenckich, które odbywają się w USA co cztery lata, walka o zwycięstwo w praktyce zawsze rozgrywa się pomiędzy dwoma kandydatami wystawionymi przez te partie. Do połowy XX w. władze partyjne miały pełną kontrolę nad wyborem swoich kandydatów. Prawybory zaczęto co prawda organizować już na początku XX wieku, ale z początku był to jedynie system sprawdzania opinii wyborców. Władze partyjne mogły nominować kandydata z największym poparciem lub wybrać kogolowiek innego. Zmieniło się to jednak w latach 70., po tym jak Partia Demokratyczna wbrew woli swoich wyborców nominowała Huberta Humphrey’a na swojego kandydata w wyborach prezydenckich.
Negatywna reakcja wyborców oraz zdecydowana porażka Humphrey’a z Richardem Nixonem w wyborach prezydenckich w 1968 r. sprowokowała obydwie partie do zmiany systemu wyboru kandydatów. Na przestrzeni kolejnych lat większość stanów zreformowała zasady walki o nominację. Obecnie partyjni delegaci – odpowiedzialni za wybór kandydata – muszą głosować zgodnie z wynikami prawyborów w swoim stanie. Podobnie jak w wyborach generalnych każdy stan posiada różną liczbę delegatów (większe stany reprezentuje większa liczba delegatów). Nominacje partii otrzymuje kandydat, który otrzyma większość ich głosów.
Prawybory odbywają się w poszczególnych stanach według ustalonej z góry kolejności, a ich różna organizacja zależy od zwyczajów proceduralnych w danym miejscu. Wpływają na nie decyzje podjęte przez władze partyjne oraz prawne regulacje uchwalone przez lokalne władze stanu. W niektórych stanach mogą np. głosować wszystkie osoby posiadające prawo głosu w wyborach generalnych, niezależnie od afiliacji partyjnych. W innych natomiast wpływ na wybór kandydata mają jedynie zarejestrowani wyborcy danej partii.
Sezon prawyborów rozpoczyna się od styczniowego głosowania w stanie Iowa, po którym przychodzi kolej na New Hampshire, Nevadę i Karolinę Południową.
Na tym etapie prawyborów zazwyczaj odpada większość kandydatów – ci, którzy otrzymują najmniejsze poparcie, stwierdzają, że nie mają szans na nominację swojej partii do walki o prezydenturę, i zawieszają swoje kampanie, udzielając poparcia tym, którzy mają większą szansę na zwycięstwo. W ten sposób po długich miesiącach sporów pomiędzy swoimi najważniejszymi politykami, partia odbudowuje jedność w oczach wyborów, która jest kluczowa dla jej późniejszego sukcesu w jesiennych wyborach generalnych.
Decydującym dniem prawyborów jest tzw. Super Tuesday. Odbywają się wtedy prawybory w większości pozostałych stanów. Tego dnia kandydaci mogą zdobyć ponad 1/3 wszystkich delegatów (więcej niż w jakikolwiek inny dzień kampanii prawyborczej). Wyniki Super Tuesday zazwyczaj ograniczają kampanię do ostatnich dwóch kandydatów w danej partii.
Ostateczna decyzja o przyznaniu nominacji podejmowana jest na podstawie głosów delegatów, którzy oddają je na kandydatów, którzy osiągnęli najlepsze wyniki w ich stanie. Nominacje ogłaszane są podczas oficjalnych konwencji każdej z partii, które organizowane są latem, na parę miesięcy przed wyborami prezydenckimi (Democratic National Convention oraz Republican National Convention).
Jesienią odbędą się następne wybory prezydenckie. W związku z tym, że obecnie urzędujący prezydent z Partii Demokratycznej – Joe Biden – kończy swoją dopiero pierwszą kadencję, może ubiegać się o reelekcję. W jego partii odbywają się prawybory, ale zgodnie ze zwyczajem żaden poważny kandydat nie zdecydował się mu przeciwstawić. Joe Biden otrzyma więc nominację (jeżeli nie zrezygnuje ze startu), a tegoroczne prawybory Partii Demokratycznej są jedynie kwestią formalności.
W Partii Republikańskiej sytuacja wygląda inaczej. O nominację ubiega się co prawda były prezydent z ramienia tej partii – Donald Trump – ale jego poprzednia kampania prezydencka (walka o bezpośrednią reelekcję) zakończyła się porażką. Wielu polityków z Partii Republikańskiej zdecydowało się więc wystartować przeciwko niemu w prawyborach. Donald Trump cieszy się jednak poparciem zdecydowanej większości republikańskiego elektoratu. W ostatnich miesiącach większość jego przeciwników zrezygnowała z walkę o nominację i poparła jego kandydaturę.
Ostatnią kandydatką, która wciąż walczy w prawyborach z Trumpem, jest Nikki Haley – była ambasadorka USA przy ONZ z czasów jego rządów. Dotychczas Trump zwyciężył jednak zarówno w stanie Iowa, jak i New Hampshire, a jego nominacja wydaje się być nieunikniona. Haley osiągnęła lepszy wynik w New Hampshire, niż przewidywały sondaże, ale system wyborów w tym stanie jest dla niej najbardziej korzystny. W prawyborach w New Hampshire mogą głosować nie tylko zarejestrowani wyborcy Partii Republikańskiej (wśród których Trump cieszy się zdecydowanym poparciem), ale również wyborcy niezależni, którzy są zazwyczaj negatywnie nastawieni do byłego prezydenta.
24 lutego odbędzie się kluczowa tura tegorocznych prawyborów – tym razem w Karolinie Południowej, z której pochodzi Nikki Haley (sprawowała urząd gubernatorki tego stanu w latach 2011-2017). Jeżeli Haley nie da rady zwyciężyć w Karolinie, będzie prawdopodobnie zmuszona do zakończenia swojej kampanii, a o tym, kto zostanie następnym prezydentem USA, zdecyduje ponowne starcie Bidena z Trumpem.