15 najstarszych stażem sędziów Sądu Najwyższego ma stwierdzić ważność wyborów prezydenckich. Poseł, wobec którego wydano nakaz o tymczasowym aresztowaniu, straci swoje przywileje – to najważniejsze ustawy, którymi Sejm zajął się na 27. posiedzeniu.
Sejm przegłosował „ustawę incydentalną”, w myśl której o ważności wyborów prezydenckich zdecyduje 15 sędziów Sądu Najwyższego z najdłuższym stażem. Protesty wyborcze będzie rozpatrywać trójka sędziów losowo wybrana z tego grona.
Obecnie przepisy mówią, że o ważności wyborów orzeka Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, której status kwestionowały polskie i europejskie sądy.
Za projektem głosowało 220 posłów KO, Polski 2050, PSL i Razem. 204 polityków PiS, Konfederacji i Wolnych Republikanów głosowało przeciw. 18 posłów Lewicy wstrzymało się od głosu. Żeby ustawa weszła w życie, potrzebna będzie zgoda prezydenta Andrzeja Dudy.
Marek Ast (PiS):
Ustawa jest niekonstytucyjna. Łamie kilka podstawowych zasad wyrażonych w konstytucji: zasadę zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez państwo prawa, zasadę legalizmu. Ponadto różnicuje ona sędziów i podważa wyłączną prerogatywę prezydenta do powoływania sędziów.
Mariusz Witczak (KO):
Chcę w tym momencie państwu jasno powiedzieć, że większość w tej piętnastce, bo aż ośmiu sędziów, to będą sędziowie, którzy zostali powołani przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Myślę, że państwo będziecie mieli zaufanie do tych sędziów, którzy zostaną wybrani ze względu na kryterium stażu w Sądzie Najwyższym.
Witold Tumanowicz (Konfederacja):
To jest oczywiście kolejny rozdział serialu: którzy sędziowie są uznawani, którzy nie są uznawani. (...) Rozumiem, że liczycie na to, że zainstalujecie w Pałacu Prezydenckim swój długopis i będziecie mogli wszystko pozmieniać, także stworzyć ustawy niekonstytucyjne w taki sposób, żeby wymieść tych sędziów, którzy są dla was niewygodni.
Anna Maria Żukowska (Lewica):
Ta ustawa nie doprowadzi do zakładanych zmian, dlatego że nie będzie tego konsensusu, co już słyszymy z prawej strony sceny politycznej. Wydaje się, że ze strony pana prezydenta także nie będzie zgody na ten projekt. Ustawa nie rozwiązuje, włącznie ze złożonymi poprawkami, wątpliwości klubu parlamentarnego Lewicy co do jej konstytucyjności, jeżeli chodzi o tzw. naruszenie ciszy legislacyjnej.
Sejm uchwalił ustawę, która pozbawia parlamentarzystów ich przywilejów związanych z pełnieniem mandatu w sytuacji, gdy zostanie wobec nich wydane postanowienie o zastosowaniu tymczasowego aresztowania. Dotychczas prawo wskazywało, że dzieje się tak w czasie „pozbawienia wolności”.
9 grudnia 2024 r. Sąd Rejonowy w Warszawie zadecydował o aresztowaniu Marcina Romanowskiego, posła PiS. Polityk uchronił się przed aresztem, uciekając z kraju – 19 grudnia uzyskał azyl na terytorium Węgier.
Za zmianą prawa głosowało 236 polityków KO, Polski 2050-TD, PSL-TD, Lewicy i Razem. Przeciw było 203 członków klubów PiS i Konfederacji oraz koła Wolnych Republikanów.
Kazimierz Smoliński (PiS):
To kolejna ustawa, która wprowadza większy chaos prawny niż do tej pory. Próbujecie wprowadzić ustawę lex Romanowski, która ma rozwiązać problem według was istniejący. Chodzi o to, że nagle poseł, wobec którego wydano postanowienie o tymczasowym aresztowaniu, nadal jest posłem, wyjechał za granicę, otrzymał azyl polityczny – do tego w ogóle się nie odniesiono. Jednocześnie sam projekt był z prawnego punktu widzenia dosyć słabo przygotowany.
Tomasz Głogowski (KO):
Pojawiały się takie opinie na wczorajszym posiedzeniu komisji, że orzeczenie tymczasowego aresztowania nie jest praktyczną przesłanką uniemożliwiającą wykonywanie mandatu posła. No jest. Jeżeli wobec kogoś orzeczono tymczasowe aresztowanie, to ten ktoś albo jest aresztowany, albo się gdzieś ukrywa, albo wyjeżdża za granicę. Nie jest w stanie wykonywać mandatu posła czy senatora ktoś, wobec kogo orzeczono tymczasowe aresztowanie. Przecież nie jest w stanie uczestniczyć w posiedzeniach Sejmu i Senatu.
Wanda Nowicka (Lewica):
Choć projekt odpowiada na oczekiwania społeczne i potrzebę egzekwowania prawa sprawiedliwie wobec wszystkich, zarówno wobec zwykłego obywatela, jak i osoby publicznej, w tym posła, posłanki, niesie ze sobą pewne ryzyko. Projekt ten bowiem jest reakcją na jednostkowy przypadek, na konkretne wydarzenia polityczne, co niestety wpisuje się w niedobry trend legislacji ad hoc.
Przemysław Wipler (Konfederacja):
Ten tryb, ta procedura nie mają szans na dobre zakończenie. Powiedzmy sobie wprost: marnujemy tutaj czas. Ten projekt ustawy w żadnej wersji nie zostanie podpisany przez prezydenta RP Andrzeja Dudę. Spędzanie tu czasu przez ludzi, którzy przyszli jednak na tę salę, przy pustkach, które tutaj panują, jest po prostu marnowaniem czasu obywateli. Wiemy, jak to się skończy – prezydent tego nie podpisze i będzie miał ku temu argumenty konstytucyjne.