Głosujemy świadomie, nie tylko na jedynki. Choć w tegorocznych wyborach 156 mandatów przypadło osobom z pierwszych miejsc na listach, wyborcy nie zawsze głosowali na osoby z wyższymi numerami na listach.
103 kandydatom i kandydatkom udało się wyprzedzić polityka z wyższym miejscem na liście. Np. Krzysztof Mieszkowski startujący z listy KO z numerem 7 został posłem, chociaż mandatów nie zdobyły kandydatki z numerami 5 i 6 na tej samej liście, Szymon Szynkowski vel Sęk z numeru trzeciego w okręgu Poznań, wyprzedził posła Tadeusza Dziubę kandydującego z listy PiS z numerem dwa.
numer na liście | liczba posłów |
1 | 156 |
2 | 82 |
3 | 58 |
4 | 48 |
5 | 27 |
Dalsze numery | 89 |
Trzy razy zdarzyło się, że w okręgu do Sejmu „dwójka” zdobyła jedyny mandat, pozostawiając lidera listy poza parlamentem. Bożena Żelazowska kandydująca z drugiej pozycji listy PSL, wyprzedziła Roberta Mordaka i została jedyną przedstawicielką ludowców w okręgu podwarszawskim. Dwa razy wieloletni politycy SLD wyprzedzali swoich koalicjantów z nowych ugrupowań: Tadeusz Tomaszewski, poseł SLD od 1993 do 2015 roku, został wybrany ponownie, wyprzedzając liderkę listy z partii Lewica Razem, a Romuald Ajchler, kandydujący z numerem dwa, został jedynym posłem Lewicy z okręgu Piła, zdobywając więcej głosów niż jedynka – Dariusz Sztanderski z Wiosny.
Jeśli uznamy, że wybranie innej reprezentacji niż przewiduje ułożona przez władze partii kolejność kandydatów na liście, świadczy o świadomym głosowaniu na konkretne osoby, to za najbardziej świadomych należy uznać wyborców Prawa i Sprawiedliwości. 29% reprezentantów tego ugrupowania weszło do Sejmu, pokonując osobę z wyższym miejscem na liście. Na drugim miejscu znajdzie się Koalicja Obywatelska (22%), na trzecim SLD (14%). Istnieje jednak też inne wyjaśnienie tego zjawiska.
Procent mandatów zdobytych z niższego miejsca na liście
Dane o posłach, którym udało się „przeskoczyć” kolegę z teoretycznie lepszym numerem na liście, wskazują, że najbardziej zacięta walka toczy się od trzeciego do siódmego miejsca. Osobom startującym z tymi numerami najczęściej zdarza się wywalczyć mandat mimo mniej korzystnego numeru, ale i też stracić mandat, choć w teorii są na bardziej uprzywilejowanej pozycji. A zatem najczęściej dochodzi do sytuacji „przeskoczenia” innego kandydata w partiach, które wprowadzają najwięcej posłów, również z dalszych miejsc na liście.