Europosłowie znoszą tzw. geoblokowanie w sprzedaży online i reformują system ograniczania emisji CO2. Oprócz tego zdecydują, czy Ryszard Czarnecki straci stanowisko wiceprzewodniczącego. W poniedziałek, 5 lutego, rozpoczyna się sesja Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, która potrwa do czwartku.
Pod koniec roku zakupy online w Unii Europejskiej staną się prostsze. We wtorek Parlament zagłosuje nad sprawozdaniem Róży Thun (EPP, PO) do projektu rozporządzenia, które ma znieść tzw. geoblokowanie, czyli ograniczenia w dostępie do produktów i usług oferowanych przez zagraniczne sklepy internetowe.
Według szacunków Komisji Europejskiej dwie trzecie stron internetowych prowadzących sprzedaż produktów w UE stosuje takie ograniczenia. Najczęściej polegają na odmawianiu sprzedaży na podstawie lokalizacji (stwierdzanej na podstawie adresu IP) lub numeru karty kredytowej kupującego. Sprzedawcy mogą też przekierowywać klientów na lokalne podstrony sklepu, które często różnią się pod względem oferty i cen. W niektórych przypadkach obywatele niektórych państw członkowskich mogą w ogóle nie mieć dostępu do strony internetowej, za pośrednictwem której odbywa się sprzedaż.
Rozporządzenie ma znieść takie praktyki, ale nie zmusza sprzedawców do wysyłania swoich produktów do wszystkich krajów wspólnoty. Klient z Polski, który chce kupić laptopa w belgijskim sklepie z elektroniką, będzie musiał sam zorganizować przesyłkę (np. zamówić i opłacić kuriera). Z punktu widzenia sprzedawcy transakcja odbędzie się na takich samych zasadach jak sprzedaż sprzętu mieszkańcowi Belgii.
Wcześniej mali przedsiębiorcy obawiali się wysyłać swoje produkty do niektórych państw UE m.in. ze względu na różne stawki VAT i przepisy dotyczące oznakowania towarów. Duże firmy kierujące swoją ofertę do wielu państw członkowskich (np. prowadzące strony internetowe w wielu językach) będą stosowały stawki VAT właściwe dla kraju konsumpcji.
W Polsce, jak szacuje Polityka Insight, ograniczenia dostępu stosuje od 80 do 89 proc. sklepów internetowych. Wśród polskich konsumentów około trzech czwartych zetknęło się z geoblokowaniem – najczęściej przy zakupie akcesoriów sportowych (36 proc.), kosmetyków (24 proc.) oraz akcesoriów domowych i zabawek (23 proc.).
Projekt rozporządzenia w pierwotnej wersji przygotowanej przez Komisję Europejską dotyczył także handlu elektronicznymi dobrami objętymi prawami autorskimi (muzyka, gry, oprogramowanie, ebooki itp.), ale te zapisy wykreślono na etapie negocjacji z Radą UE.
W tym samym bloku głosowań PE powinien przyjąć reformę systemu handlu emisjami (tzw. ETS) – głównego narzędzia UE, które redukuje ilość dwutlenku węgla wydzielanego do atmosfery. Unia wyznacza roczny limit emisji i rozdziela między członków uprawnienia (tzw. EUA, European Union Allowances) – jedno pozwala wyemitować do atmosfery tonę CO2. Następnie państwa sprzedają zezwolenia na aukcjach. Oprócz tego przedsiębiorstwa mogą handlować uprawnieniami między sobą. Mechanizm obejmuje około 11 tys. europejskich instalacji energetycznych i przemysłowych.
Taka forma podatku od zanieczyszczania miała nie tylko wprowadzić pułap na emisje, ale zachęcić do inwestycji w zieloną energię i zwiększanie efektywności. Jednak kryzys finansowy z 2008 r. zmniejszył zapotrzebowanie na energię, doprowadził do nagromadzenia się zezwoleń w systemie i spadku ich cen. Przedsiębiorcom bardziej opłaca się kupować dodatkowe zezwolenia niż myśleć o kosztownych inwestycjach w OZE.
Dziesięć najuboższych państw Unii (w tym Polska) może przyznawać przedsiębiorstwom część z otrzymanych uprawnień za darmo (poza aukcjami). W zamian muszą zainwestować pieniężną równowartość rozdanych EUA w modernizację i dywersyfikację swoich systemów energetycznych. W latach 2013-2019 Polska otrzymała równowartości 7,4 mld euro w EUA, które może rozdać za darmo – to ponad 60 proc. wszystkich uprawnień przekazanych Europie Wschodniej.
Według raportu organizacji Carbon Market Watch z tej kwoty Polska na inwestycje w zieloną energię wydała tylko 8.5 proc. środków. Niemal wszystkie wsparły technologie wykorzystujące biomasę, której spalanie również produkuje tlenki węgla i inne zanieczyszczenia.
Unia chce od 2021 r. obniżać pułap emisji o 2,2 proc. rocznie (obecnie jest to 1,74 proc.). Parlament proponuje, żeby po 2024 r. rozważyć redukcję w wysokości 2,4 proc. na rok.
Oprócz tego reforma umożliwia wycofywanie z rynku nadmiarowych EUA (tzw. rezerwa stabilizacyjna CO2). Zostaną uwolnione z rezerwy w przypadku niedoboru uprawnień. Rezerwa pozwala utrzymywać względnie stałą liczbę pozwoleń na rynku i zapobiega gwałtownym wahaniom cen uprawnień.
Powstanie również fundusz modernizacyjny, który ma wesprzeć najbiedniejsze państwa UE, ale w jego ramach nie będzie można inwestować w energetykę węglową – wyjątek od tej zasady wywalczyły sobie wyłącznie Bułgaria i Rumunia.
UE oczekuje, że do 2030 r. – zgodnie z postanowieniami porozumienia paryskiego z 2015 r. – uda się jej ograniczy emisję gazów cieplarnianych o 40 proc. w porównaniu do 1990 r.
Propozycje przyśpieszenia innowacji w zielonej energii przedstawi Jerzy Buzek (EPP, PO), przewodniczący komisji przemysłu, badań naukowych i energii. Buzek proponuje uspójnienie działań UE we wspieraniu energetyki, zwiększenie finansowania na energetykę i programy edukacyjne skierowane do końcowych konsumentów energii, które mają zagwarantować większą oszczędność.
Danuta Hübner (EPP, PO) i Pedro Silva Pereira (S&D, Portugalia) przedstawią propozycję zmniejszenia liczby posłów w przyszłej kadencji PE z 751 do 705. Parlament opuszczą brytyjscy deputowani, których w tej chwili jest w izbie 73. Hübner i Pereira chcą rozdzielić 27 miejsc między pozostałe państwa członkowskie – żadne państwo nie straci liczby przydzielonych mandatów. Polska wyśle do PE jednego posła więcej. Najwięcej miejsc, po pięć, zyskają Francja i Hiszpania.
Pozostałe 46 mandatów po Brytyjczykach autorzy sprawozdania proponują zachować na wypadek przyszłego rozszerzenia UE (traktaty wyznaczają maksymalną liczbę posłów PE). Sprawozdanie zawiera też propozycję stworzenia ogólnoeuropejskiej, ponadnarodowej listy, z której Europejczycy wybieraliby 27 posłów. Temu rozwiązaniu sprzeciwia się frakcja Hübner (EPP), ale popierają je socjaliści, do których należy Pereira.
W praktyce stworzenie transnarodowych list wymagałoby jednogłośnego przyjęcia przez Radę odpowiedniej podstawy prawnej.
Oprócz tego na sesji plenarnej:
Posłowie zagłosują, czy odebrać Ryszardowi Czarneckiemu (ECR, PiS) stanowisko wiceprzewodniczącego PE. Taki wniosek złożyli szefowie grup politycznych po tym, jak Czarnecki w rozmowie z portalem Niezalezna.pl nazwał Thun „szmalcowniczką”.
We wtorek rano odbędzie się debata o przyszłości integracji europejskiej z premierem Chorwacji Andrejem Plenkovićem.
Również we wtorek posłowie zagłosują nad rezolucję, która wzywa Komisję do przedstawienia postępów w walce ze zjawiskiem tzw. obrzezania kobiet. Na świecie żyje 200 mln kobiet, których zewnętrzne narządy płciowe zostały usunięte z czego pół miliona w Europie. 6 lutego jest Międzynarodowym Dniem Zerowej Tolerancji dla Okaleczania Żeńskich Narządów Płciowych.
W czwartek rano posłowie wezwą Komisję Europejską do przygotowania projektu legislacyjnego, który zniósłby zmianę czasu z zimowego na letni i z letniego na zimowy. Autorzy rezolucji argumentują, że „liczne opracowania naukowe, w tym analiza Biura Analiz Parlamentu Europejskiego z października 2017 r. (...), nie dowiodły jakichkolwiek pozytywnych skutków zmiany czasu dwa razy w roku, natomiast wykazały jej negatywne skutki dla zdrowia ludzi, rolnictwa i bezpieczeństwa ruchu drogowego”.