„Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?” – tak brzmi pierwsze z referendalnych pytań. 6 września Polacy pójdą do urn.
Jednomandatowy Okręg Wyborczy to obszar, z którego do Sejmu wybieramy tylko jednego posła. JOW-y jako system obowiązują w wyborach do Senatu i rad gmin (z wyjątkiem miast na prawach powiatu). We wrześniowym referendum Polacy mają powiedzieć, czy chcą wybierać w jednomandatowych okręgach również posłów.
Przedstawiciele Zmieleni.pl, jednego z ruchów działających na rzecz wprowadzenia JOW-ów, są zdania, że obecnie obowiązujący system wyborów to podstawowa wada polskiej demokracji. Ich zdaniem, możliwość głosowania na konkretną osobę zmniejszy kierowniczą rolę partii w kształtowaniu list wyborczych i zwiększy niezależność kandydatów.
Sceptycy zauważają, że niezależność może być iluzoryczna. Pozapartyjni kandydaci są mniej rozpoznawalni i mają ograniczone środki na prowadzenie kampanii, a w przypadku dużych ugrupowań decyzja o tym, w którym z jednomandatowych okręgów będzie startował dany kandydat i tak należy do partyjnych szefów.
Nadzieje związane ze zmianą ordynacji wyborczej odnoszą się przede wszystkim do zwiększenia odpowiedzialności polityków wobec wyborców. W systemie JOW-ów – argumentują zwolennicy – obywatele lepiej znają reprezentujących ich posłów i mogą skuteczniej rozliczać ich ze składanych obietnic. Ma szansę wzrosnąć efektywność polityków i partycypacja obywateli we władzy.
Jednak nie dla wszystkich – z analizy przeprowadzonej przez prof. Radosława Markowskiego dla Fundacji Batorego wynika, że w porównaniu do systemów proporcjonalnych (taki obowiązuje w Polsce w wyborach do Sejmu) ordynacja większościowa z JOW-ami znacząco osłabia udział w demokracji kobiet i przedstawicieli mniejszości, wzmacniając znaczenie dużych grup. Zdaniem Markowskiego, może to prowadzić do mniejszej reprezentatywności parlamentu.
Jeżeli referendum może być przeprowadzone tylko w sprawach o szczególnym znaczeniu, to czy referenda 6 września i 25 października są zgodne z konstytucją?
Posted by MamPrawoWiedziec.pl on 23 sierpnia 2015
Sceptycy wskazują również, że JOW-y marginalizują małe ugrupowania i mogą prowadzić do przekształcenia sceny politycznej w system dwupartyjny. I w tym entuzjaści widzą pozytywną stronę JOW-ów: zwycięskie ugrupowanie samodzielnie tworzy rząd i nie musi dostosowywać programu do koalicjantów. Ich zdaniem JOW-y odbierają znaczenie małym partiom, wchodzącym w koalicje z ugrupowaniami bardzo rozbieżnymi lub wręcz sprzecznymi ideologicznie.
Przytaczają również argument prostoty i przejrzystości propagowanego przez nich systemu. Jednak przeciwnicy wskazują na wynikającą z tego niesprawiedliwość: możliwa jest sytuacja, w której partia, zdobywając we wszystkich okręgach łącznie mniejszą ilość głosów, jest w stanie uzyskać większą liczbę mandatów niż ta, która otrzymała więcej głosów. Partie niewiele znaczące w skali kraju, poprzez skupienie swojego elektoratu w konkretnych okręgach, są w stanie pokonać te o większym, lecz bardziej rozproszonym poparciu. I odwrotnie – poparcie dla partii politycznej nie przełoży się na głosy oddane w systemie JOW-ów na poszczególnych kandydatów. Przeciwnicy zmiany ordynacji chętnie powołują się na przykład brytyjskiej partii UKIP, która w ostatnich wyborach parlamentarnych, utrzymując sondażowe poparcie na poziomie 16 proc., w systemie JOW-ów zdołała uzyskać tylko jeden mandat, podczas gdy w systemie proporcjonalnym zdobyłaby ich około 90.
Początki starań o wprowadzenie JOW-ów sięgają lat 90., kiedy to prof. Jerzy Przystawa zainicjował ruch społeczny skupiający zwolenników wprowadzenia w wyborach do Sejmu 460 jednomandatowych okręgów wyborczych. W 2012 r. Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych udzielał wsparcia Pawłowi Kukizowi, inicjatorowi Zmieleni.pl. Nazwa ta odwoływała się do losu, który miał spotkać 750 tys. podpisów zebranych pod przygotowanym przez Platformę Obywatelską wnioskiem o referendum w sprawie JOW-ów. Kiedy partia wygrała wybory, nie zrealizowała swojego postulatu, a listy z podpisami obywateli skończyły w sejmowych niszczarkach do papieru.
Na postulacie zmiany ordynacji wyborczej Kukiz zbudował prezydencką kampanię. Przyniosło mu to trzeci wynik (20,8 proc. głosów), a JOW-y okazały się na tyle mocnym hasłem, że nazajutrz po pierwszej turze wyborów prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział w tej sprawie ogólnopolskie referendum, złożył wniosek do Senatu i uzyskał jego poparcie.
W trakcie kampanii postulat jednomandatowych okręgów wyborczych byli skłonni poprzeć – jako wspólny cel – liderzy tzw. ruchów i partii antysystemowych. Opowiedzieli się za nim Grzegorz Braun, Paweł Tanajno i Jacek Wilk. Więcej na ten temat: "Antysystemowi" kandydaci na prezydenta - więcej ich łączy czy dzieli?
Odpowiedź na referendalne pytanie nie przesądza, jaki system JOW-ów wprowadziłaby Polska. Jak wyliczył prof. Jarosław Flis – istnieje przynajmniej siedem podstawowych systemów stosujących jednomandatowe okręgi wyborcze, z których każdy ma odmienne konsekwencje.
Proponowany przez Ruch Obywatelski na rzecz JOW model brytyjski dzieliłby Polskę na 460 okręgów, w których wybieralibyśmy po jednym pośle, a funkcjonujący w Niemczech, tzw. model mieszany, zakładałby wybór części reprezentantów w jednomandatowych okręgach, a części w systemie proporcjonalnym.
Niezależnie od preferencji Polaków obecnie przeszkodę we wprowadzeniu JOW-ów stanowi Konstytucja, według której wybory do Sejmu muszą być proporcjonalne. Prezydent Komorowski zaproponował w tej sprawie projekt zmiany ustawy zasadniczej i zajmuje się nim Sejm (projekt wpłynął dwa dni po pierwszej turze przegranych przez Komorowskiego wyborów i dzień po ogłoszeniu przez niego referendum – 12 maja 2015 r.).