Międzynarodowe zawirowania ostatnich tygodni wstrząsnęły europejską klasą polityczną i opinią publiczną. Zmniejszenie wiarygodności Stanów Zjednoczonych jako rzetelnego i stabilnego partnera w sferze bezpieczeństwa spowodowało podjęcie niespotykanych wcześniej kroków przez europejskich oficjeli. Co zakłada inicjatywa ReArm Europe?
4 marca przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zaprezentowała plan ReArm Europe, którego celem jest zwiększenie wydatków na obronność przez państwa Unii Europejskiej. Plan nie oznacza utworzenia wspólnej europejskiej armii bądź większej integracji pomiędzy armiami państw członkowskich (uniemożliwiają to obecne zapisy traktatowe). Przewidziane jest jednak skokowe zwiększenie nakładów przeznaczonych na wsparcie europejskiego przemysłu obronnego. Plan został zatwierdzony przez liderów państw unijnych w trakcie ostatniego posiedzenia Rady Europejskiej.
Komisja Europejska chce, aby państwa członkowskie w najbliższych latach wydały na obronność 800 mld euro. Plan ReArm Europe zakłada pozyskanie funduszy z kilku źródeł. Podstawowym ma być zwiększenie publicznych środków wydawanych przez kraje wspólnoty. KE zakłada, że zwiększenie wydatków na obronność przez państwa średnio o 1,5 proc. PKB w ciągu najbliższych 4 lat pozwoli uzyskać dodatkowe 650 mld euro. Jednocześnie wydatki na obronność mają zostać wyłączone spod unijnych zasad fiskalnych. Oznacza to, że w przypadku państw objętych procedurą nadmiernego deficytu (np. Polska czy Francja) KE nie będzie liczyła środków przeznaczonych na obronność do nadmiernego zadłużenia państwa członkowskiego (do progu dodatkowo wydanego 1,5 proc. PKB względem obecnych wydatków).
Kolejnym źródłem mają być środki pochodzące z nowego instrumentu finansowego przeznaczonego na pożyczki dla państw członkowskich na inwestycję w przemysł obronny. Pożyczki byłyby dobrowolne, a zatem nie ma mowy o wspólnym zaciąganiu długu na poziomie unijnym (czemu sprzeciwiają się poszczególne rządy, np. Holandii). Celem pożyczek mają być inwestycje, np. w rozwój obrony przeciwrakietowej, produkcję dronów czy rozwój sztucznej inteligencji w celach obronnych. Jak dodała von der Leyen, dzięki zwiększeniu własnej produkcji państwa członkowskie mogłyby szybko i masowo wesprzeć armię ukraińską.
Ponadto środki na obronność będą mogły zostać przesunięte z tzw. funduszu spójności. Plan ReArm Europe obejmuje także utworzenie i zaangażowanie unii oszczędnościowo-kapitałowej mającej pomóc europejskim przedsiębiorstwom w dostępie do kapitału, a także zniesienie ograniczeń wobec Europejskiego Banku Inwestycyjnego. EIB miałby udzielać pożyczek również na inwestycje w sprzęt wojskowy i policyjny, czego obecnie robić nie może.
Von der Leyen nie wykluczała współpracy z NATO, a także podkreślała, że planowane inwestycje mają na celu przede wszystkim odstraszenie wrogich Europie państw przed ich ofensywnymi działaniami.
Pomysł na zwiększenie środków na obronność był dyskutowany w mijającym tygodniu na forum Parlamentu Europejskiego. Entuzjastyczne wobec proponowanych rozwiązań są partie europejskiego mainstreamu, tj. chadecy (EPL), socjaldemokraci (S&D), liberałowie (Renew Europe) oraz częściowo Zieloni. Pomysły zwiększenia wydatków na obronność popierają także konserwatyści z EKR – z zastrzeżeniem, że nie może ono odbywać się kosztem pogorszenia relacji Unii ze Stanami Zjednoczonymi.
Niemiecki europoseł EPL Manfred Weber oraz Francuzka Valerie Hayer (przewodnicząca Renew Europe) ostrzegali jednak przed pominięciem Parlamentu w pracach nad wdrożeniem planu. Von der Leyen zapowiedziała bowiem jego nadzwyczajnie szybkie wprowadzenie na podstawie art. 122 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, który umożliwia pominięcie debaty parlamentarnej w zakresie udzielania pomocy finansowej państwom członkowskim w uzasadnionych przypadkach. Weber postulował także rozważenie idei bezpośrednich wyborów na prezydenta UE z racji braku jednoznacznego przywództwa unijnego na arenie międzynarodowej.
W opozycji do planów KE stoją prawicowe frakcje Patriotów dla Europy (PfE), Europy Suwerennych Narodów (ESN), a także frakcja Lewicy (The Left). O zagrożeniu dla – jej zdaniem – suwerenności państw UE mówiła Ewa Zajączkowska-Hernik z Konfederacji (frakcja ESN). Europosłanka Konfederacji oskarżała twórców planu o zagrożenie dla suwerenności państw poprzez wspólne zaciągnięcie długu na zbrojenia (co nie znajduje się w propozycjach ReArm EU przedstawionych przez KE, pożyczki na inwestycje mają być w założeniach dobrowolne).
To nie koniec działań ze strony organów unijnych. W przyszłym tygodniu mamy poznać więcej szczegółów dotyczących unii kapitałowo-oszczędnościowej – KE ma wydać poświęcony temu komunikat. Będziemy także obserwować działania poszczególnych państw członkowskich, m.in. Niemiec, w których dyskutowane jest obecnie ściągnięcie tzw. hamulca zadłużenia, czego orędownikiem jest przyszły kanclerz Friedrich Merz. W niemieckiej konstytucji znajdują się zapisy ściśle regulujące możliwości zaciągania długu przez państwo. W obecnej sytuacji deficyt budżetowy Niemiec może wynosić maksymalnie 0,35 proc. PKB, co uniemożliwia pozyskanie dużych środków na inwestycje. CDU i SPD zaproponowały wyłączenie wydatków na obronę przekraczających 1 proc. PKB Niemiec spod „hamulca zadłużenia”. Pierwotnie Zieloni byli przeciwko, jednak w piątek 14 marca Merz ogłosił porozumienie z tym ugrupowaniem. Zieloni zgodzili się poprzeć jego propozycje. Wydaje się zatem, że osiągnięto szeroką zgodę polityczną. Ostatecznie zweryfikujemy ją już po formalnym zaprzysiężeniu gabinetu Merza.