Jednym z najważniejszych tematów europejskiej kampanii wyborczej ponownie stały się migracje. W kwestii tak upolitycznionej ciężko o merytoryczną dyskusję, łatwo natomiast o głośne krzyki i stanowcze deklaracje. Po dekadzie pracy Unia Europejska przyjęła jednak reformę systemu azylowego. Wypracowany konsensus zdaje się jednak nie zadowalać prawie nikogo.
Europosłowie wskazują migracje jako temat, w którym najciężej o wypracowanie porozumienia. Prace nad reformą europejskiego systemu azylowego trwały prawie 9 lat, a ich efekt nie zadowala w pełni praktycznie nikogo. Pakt o Migracji i Azylu – choć z różnych powodów – przyciąga zarówno krytykę skrajnej prawicy (ID i ECR), jak i partii progresywnych (S&D, Greens/EFA, The Left). Stanowi jednak kompleksowy zbiór regulacji, które uwzględniają prawie wszystkie elementy systemu (oprócz kwestii przemocy na granicach, śmierci na Morzu Śródziemnym i systemów integracji osób, które otrzymają pozwolenie na pozostanie w UE). Sprawdźmy, jakie są najważniejsze pola dyskusji na temat migracji i azylu w Parlamencie Europejskim.
Mechanizm solidarnościowy to temat, który od lat jest obecny w polskiej debacie publicznej. Potencjalna relokacja części migrantów nieregularnych do naszego kraju wzbudza silny opór polskich władz. Natomiast w Parlamencie Europejskim od lat panuje powszechne przekonanie, że w realiach strefy Schengen system dubliński (który oznacza, że za rozpatrzenie wniosku azylowego odpowiedzialne może być tylko państwo członkowskie, w którym – jako pierwszym – osoba rozpoczęła procedurę azylową) przestał być adekwatny do realiów migracji do UE. Jego reforma pozostaje oczywiście niezwykle kontrowersyjnym tematem.
Wypracowany w tej kwestii konsens wokół mechanizmu solidarnościowego to niezwykle ograniczony i minimalistyczny projekt zmian. Zakłada, że państwa członkowskie, w których nie składa się wielu wniosków azylowych (w większości kraje północnej Europy) powinny wspomóc resztę państw finansowo albo technicznie lub przejąć na siebie drobną część wniosków, za które dotychczas odpowiadały przeważnie państwa europejskiego południa (Włochy, Grecja, Hiszpania, Malta). Warto zauważyć, że nawet przejęcie części wniosków nie oznacza, że państwo musi przyjąć osoby, które je złożyły. Staje się odpowiedzialne tylko za rozpatrzenie ich wniosków, które przecież mogą zostać odrzucone. W myśl zasady solidarności system ten ma się przyczynić do bardziej sprawiedliwego podziału obowiązków administracyjnych pomiędzy państwami UE. Państwa, do których w ostatnich latach przybyło wiele osób migrujących, mogą być zwolnione z obowiązku udzielania pomocy w ramach mechanizmu solidarnościowego.
Podział opinii na temat mechanizmu solidarnościowego warunkuje nie tylko przynależność do partii, ale również perspektywa państw, z których pochodzą europosłowie. Tendencja zazwyczaj jest taka, że deputowani z krajów, do których przybywa wielu migrantów nieregularnych, popierają projekt niezależnie od afiliacji politycznej. Włoscy europosłowie z ugrupowania premierki Giorgii Meloni przynależący do frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów nie mają na przykład problemu z mechanizmem solidarnościowym. Natomiast prawica – a nawet część partii centrowych i lewicowych – z państw północnych, zgłasza wiele zastrzeżeń wobec „Unii Europejskiej, która zmusza ich do przyjmowania migrantów“. W Polsce nawet (teoretycznie) chadecko-lewicowy rząd Donalda Tuska (EPP) bezwzględnie sprzeciwia się tej regulacji. Większość progresywnych polityków z polskiej Lewicy (S&D) wstrzymało się w głosowaniach nad paktem.
Największym punktem krytyki paktu ze strony progresywnych europosłów stały się jednak regulacje dotyczące detencji – czyli zatrzymywanie migrantów nieregularnych w zmilitaryzowanych ośrodkach na czas rozpatrywania ich wniosków azylowych. Nowe prawo pozwala na łatwiejsze osadzanie osób w zamkniętych ośrodkach na europejskich granicach. Dotyczy to również dzieci, co budzi szczególne kontrowersje, biorąc pod uwagę, że zatrzymywanie ludzi w takich ośrodkach często wiąże się z traumą psychologiczną. Potwierdza to fakt, że w wielu ośrodkach w całej Unii Europejskiej zdarzają się próby samobójcze. Na część paktu migracyjnego składa się co prawda dyrektywa ustanawiająca podstawowe warunki w ośrodkach detencji, ale jest to regulacja, która z prawnego punktu widzenia (w przeciwieństwie do reszty paktu) wyznacza jedynie cel dla państw członkowskich. Każdy element paktu będzie zależny od praktycznej implementacji przez poszczególne kraje UE, ale dyrektywę o warunkach detencji można uznać w tym kontekście za szczególnie wrażliwą. Nie wiemy więc, jak będzie wyglądać praktyka, a dotychczasowe działania państw UE w tym zakresie trudno uznać za pozytywną prognozę.
Kontrowersje wzbudza również to, że tzw. Pakt migracyjny nie porusza kwestii przemocy i nielegalnych praktyk wywózkowych (pushbacków), które stosowane są przez wiele państw członkowskich na zewnętrznych granicach UE. Brutalność europejskich funkcjonariuszy granicznych staje się powoli unijnym standardem, co bez wątpienia zostanie poruszone przez progresywne partie w przyszłej kadencji PE. Biorąc pod uwagę trajektorię europejskiej polityki migracyjnej i azylowej, ciężko jednak spodziewać się, że przyszły Parlament wprowadzi w tej kwestii poważne reformy.
Praktycznie każdy polityk w Unii Europejskiej zgadza się, że (nawet jeżeli nie wszystkie) to część osób, które dotarły do Europy i nie uzyskały ochrony międzynarodowej lub innego statusu pozwalającego na pozostanie w Unii, trzeba w jakiś sposób deportować. Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Istnieją dwa powody, dla których nie da się po prostu wsadzić ludzi w samolot i wysłać z powrotem do państwa, z którego pochodzą. Pierwszy ma wymiar prawny. Europejskie prawo zakazuje odsyłania ludzi do państw, w których mogłoby im grozić poważne niebezpieczeństwo (regulują to zasada non-refoulement z Konwencji genewskiej i europejska ochrona uzupełniająca). Zdecydowana większość osób, które w nieregularny sposób migrują do Europy, pochodzi właśnie z takich państw. Nawet jeśli doszłoby do zmian europejskich przepisów lub byłyby one ignorowane, to istnieje jeszcze wymiar praktyczny. Państwo, do którego deportowana jest jakaś osoba, musi najpierw zgodzić się na jej przyjęcie (chociażby pozwolić, żeby samolot wylądował na należącym do niego lotnisku).
W związku z powyższym, pomimo restrykcyjnej polityki migracyjnej, Unia Europejska nie jest w stanie szybko i sprawnie odsyłać ludzi, których nie chce przyjąć na swoim terytorium. Z tego właśnie powodu Nowy Pakt o Migracji i Azylu stawia na „partnerstwa międzynarodowe”, czyli kontrowersyjne umowy z państwami trzecimi. W zamian za unijne fundusze, państwa takie jak Tunezja, Egipt, Libia czy Turcja mają przyjmować osoby deportowane z Unii Europejskiej i zwiększyć kontrolę swoich granic. Dzięki temu Unia chce zapobiegać migracji nieregularnej i skutecznie deportować ludzi ze swojego terytorium.
Europejskie centrum i prawica (EPP, Renew, ECR, ID) uznają to za skuteczny i słuszny sposób na przeprowadzenie deportacji. Politycy partii lewicowych i progresywnych (S&D, Greens/EFA, The Left) wskazują jednak na wiele problemów związanych z tą strategią. Po pierwsze, deportacje następować będą do państw z autorytarnymi rządami, które (pomimo że nie trwa w nich wojna) w praktyce mogą być niebezpieczne (szczególnie dla osób o ciemnym kolorze skóry, które doświadczają w nich dyskryminacji). Po drugie, umowy finansują zmilitaryzowaną straż graniczną i przybrzeżną, która od wielu lat narusza prawa człowieka i dopuszcza się przemocy wobec osób, które próbują przedostać się przez granicę. Deportacje do tych państw nie rozwiązują też źródła problemu, czyli powodów, dla których osoby migrujące nieregularnie decydują się o podjęciu się przeprawy do Europy (warunki życia, prześladowania, konflikty zbrojne i inne kryzysy, w tym spowodowane przez zmiany klimatyczne). Dodatkowo uzależniają skuteczność europejskiej polityki migracyjnej od samowolnych decyzji autorytarnych reżimów, które mogą potencjalnie wywierać naciski na Unię. Z drugiej strony, argumentuje się, że jest to jedyny zgodny z prawem sposób na przeprowadzanie deportacji, a szczelniejsze granice przyczynią się też do tego, że mniej osób podejmie się podróży przez niebezpieczne szlaki migracyjne do Europy.
Od 2014 r. na Morzu Śródziemnym zginęło 30 tys. osób. Szlak środkowo-śródziemnomorski (wody pomiędzy Tunezją i Libią, a Półwyspem Apenińskim) to trasa, na której umiera najwięcej osób migrujących na całym świecie. Południowe państwa członkowskie oraz unijne jednostki Frontexu (Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej) odchodzą jednak od prowadzenia misji poszukiwawczych i ratowniczych (Search and Rescue), koncentrując się na patrolowaniu europejskich granic morskich. Państwa takie jak Włochy, Hiszpania i Grecja ograniczają nawet działalność pozarządowych organizacji humanitarnych, które prowadzą misje ratownicze na Morzu Śródziemnym.
Europejska prawica (ID, ECR) oraz większość eurodeputowanych EPP, uznaje to za konieczny aspekt walki z przemytnikami, którzy wspomagają nieregularną migrację do Europy. Wielu konserwatywnych polityków uważa, że pozarządowe misje humanitarne przyciągają osoby w drodze na morze i ułatwiają im przedostanie się do Unii Europejskiej. Progresywne partie uznają jednak, że czynniki wypychające te osoby na Morze Śródziemne (kryzysy, które ich dotykają) są na tyle silne, że misje ratunkowe przyczyniają się jedynie do zmniejszenia śmiertelności na tym szlaku, a nie do tego, jak wiele osób decyduje się wypłynąć. Propozycja zorganizowania wielkiej unijnej operacji ratunkowej na morzu Śródziemnym (podobnej do włoskiej misji Mare Nostrum z 2014 roku) została wielokrotnie poruszana podczas debaty kandydatów na przyszłego przewodniczącego Komisji Europejskiej. Zarówno progresywna Terry Reintke (Greens/EFA), jak i liberał Sandro Gozi (Renew Europe) stanowczo poparli ten pomysł. Kryzys na Morzu Śródziemnym z pewnością pojawi się więc wśród dyskusji toczonych w przyszłym Parlamencie Europejskim.
W związku z tym, że migracja nieregularna zdaje się działać zarówno na niekorzyść uchodźców, jak i skuteczności zarządzania procesem migracyjnym w Europie, wielu polityków europejskich postuluje usprawnienie i ułatwienie procedur migracji regularnej. Pomysł ten miałby ograniczyć śmierci osób migrujących na szlakach migracyjnych i ułatwić procesy administracyjne w UE. Popierają go praktycznie wszystkie partie (oprócz części europosłów z ID i ECR).
Progresywni europosłowie podkreślają, że osoby, które potrzebują pomocy UE, nie mają skutecznych sposobów na składanie wniosków azylowych poza granicami wspólnoty. W związku z tym podejmują się nieregularnej i często niebezpiecznej podróży, aby już na terenie UE ubiegać się o ochronę międzynarodową. Postulują więc wydawanie większej liczby wiz humanitarnych i umożliwienie składania wniosków azylowych w praktyce w punktach granicznych zewnętrznych państw członkowskich UE.
Partie europejskiego centrum (EPP, ID), patrząc na europejskie trendy demograficzne (starzejące się społeczeństwo i kurczącą się liczbę pracowników), postulują ułatwienie możliwości ubiegania się o migrację zarobkową do Europy dla wykwalifikowanych pracowników. Bardzo możliwe, że przyszły Parlament Europejski podejmuje próbę wprowadzenia części tych zmian.