W kończącej się kadencji Parlamentu Europejskiego Polskę reprezentuje 18 europosłanek. Stanowią one 34,6 proc. polskiej delegacji, która liczy łącznie 52 osoby. To mniejszy odsetek niż w całym Parlamencie Europejskim, bo europosłanki z wszystkich krajów członkowskich stanowią łącznie 39,7 proc. składu PE. Czy możemy spodziewać się zmian tych proporcji po wyborach 9 czerwca? Przyglądamy się, jak pod względem płci zostały skonstruowane listy wyborcze.
W Polsce do Parlamentu Europejskiego kandyduje 1020 osób. W tym gronie znajduje się 476 kandydatek i 544 kandydatów. Kobiety stanowią więc 46,7 proc. wszystkich osób kandydujących. Ale czy kandydaci obu płci mają takie same szanse na objęcie mandatu?
Kobiety stanowią większość kandydujących tylko na listach jednego komitetu wyborczego – Lewicy. Z tego ugrupowania kandyduje 68 kobiet (52,3 proc.) i 62 mężczyzn. Kolejne miejsca zajmują: Bezpartyjni Samorządowcy-Normalna Polska w Normalnej Europie (49,6 proc. kobiet na listach), Polska Liberalna Strajk Przedsiębiorców (PL!SP) – 48,8 proc. i Polexit (48 proc.). Należy jednak podkreślić, że komitety różnią się liczbą wystawionych kandydatów. Większość komitetów wystawia maksymalną (lub zbliżoną do maksimum) liczbę kandydatów, czyli 130 osób – w wyborach do PE jest 13 okręgów, a na jednej liście może znaleźć się od pięciu do dziesięciu nazwisk. Niektóre komitety zarejestrowały swoich kandydatów tylko w części okręgów, np. PL!SP ma w sumie 43 kandydatów w sześciu okręgach.
Na piątym miejscu plasuje się Koalicja Obywatelska – 46,9 proc. osób kandydujących z jej list to kobiety. Następnie: Normalny Kraj (45 kandydatów – 46,7 proc. kobiet), Konfederacja Wolność i Niepodległość (45,4 proc.) i Głos Silnej Polski (9 kandydatów – 44,4 proc. kobiet). Ostatnią trójkę rozpoczyna Trzecia Droga, z ramienia której startuje 73 kandydatów i 53 kandydatki (43,9 proc.). Za Trzecią Drogą jest jeszcze Ruch Naprawy Polski, który wśród swoich siedemnastu kandydatów ma 7 kobiet, a zatem 41,2 proc. Spośród wszystkich jedenastu komitetów najmniej kobiet ma na swoich listach Prawo i Sprawiedliwość. Na 130 zgłoszonych osób kandydujących kobiet jest 53 (40,8 proc.).
Należy przy tym pamiętać, że zgodnie z przepisami Kodeksu wyborczego zarówno liczba kobiet, jak i liczba mężczyzn na liście wyborczej nie może być mniejsza niż 35 proc. liczby wszystkich kandydatów na liście. W przypadku do list do PE, jeśli komitet wystawia w okręgu dziesięciu kandydatów, to wśród nich muszą znaleźć się przynajmniej cztery kobiety.
Sytuacja wygląda nieco inaczej, jeśli spojrzymy na płeć kandydatów należących do konkretnych partii. Pod uwagę bierzemy dziesięć ugrupowań, których członkowie najliczniej kandydują w tych wyborach (a dokładnie dziewięć oraz osoby bezpartyjne). Największy udział kobiet odnotowuje Lewica Razem, która wystawia w tych wyborach dwudziestu kandydatów, a 65 proc. z nich to kobiety. Na drugim miejscu znajduje się natomiast nie partia, ale ta grupa kandydujących, którzy nie przynależą do żadnej partii politycznej – aż 55 proc. formalnie bezpartyjnych osób to kobiety. Dodajmy, że PKW zbiera te dane w oparciu o deklaracje osób kandydujących. W pierwszej trójce, chociaż już poniżej 50 proc., znalazło się także drugie ugrupowanie wchodzące w skład KKW Lewicy, czyli Nowa Lewica (48,9 proc.).
Co ciekawe, niemal taki sam udział procentowy kobiet wśród wszystkich kandydatów należących do partii ma Konfederacja Korony Polskiej (46,7 proc.) i Platforma Obywatelska (46 proc.). Pamiętajmy jednak, że KKP ma tych kandydatów piętnastu, a PO stu. Następne miejsca zajmują: Prawo i Sprawiedliwość z wynikiem niespełna 40 proc. oraz kolejne dwa ugrupowania należące do KW Konfederacja Wolność i Niepodległość, czyli Nowa Nadzieja (38,2 proc.) i Ruch Narodowy (37 proc.). Na samym końcu zaś znajdziemy partie wchodzące w skład Trzeciej Drogi – PSL (36,4 proc.) i Polskę 2050 (34,7 proc.). Są to wyniki znacznie niższe niż niespełna 44 proc., jakie odnotował cały komitet. Okazuje się, że kobiety stanowią natomiast 70 proc. z 33 osób bezpartyjnych startujących z list Trzeciej Drogi.
Ze wszystkich komitetów łącznie najwięcej kobiet znalazło się na listach wyborczych w okręgu nr 11 (woj. śląskie) i nr 5 (woj. mazowieckie bez Warszawy i okolicznych powiatów) – w obu okręgach startują 44 kandydatki. Natomiast procentowo najwięcej kobiet startuje w Warszawie – jest ich 36, ale stanowią ponad połowę (51,4 proc.) wszystkich kandydujących z okręgu nr 4. Ponieważ nie każdy komitet zarejestrował kandydatów we wszystkich okręgach, liczba kandydujących znacząco się różni – od 68 osób w okręgu nr 13 (woj. lubuskie i zachodniopomorskie) do 101 osób w okręgu nr 5 (woj. mazowieckie bez Warszawy). We wspomnianym okręgu nr 13 startuje dokładnie tyle samo kobiet i mężczyzn – po 34 osoby. Natomiast najmniej kobiet, zarówno procentowo, jak i liczbowo, kandyduje w okręgu nr 1 (woj. pomorskie) – na listach znajdziemy tam tylko 30 kandydatek (42,9 proc. wszystkich kandydujących).
W wyborach do PE w różnych krajach obowiązują inne procedury wyborcze np. system tzw. listy zamkniętej lub system pojedynczego głosu przechodniego (przeczytasz o tym tutaj). W Polsce głosujemy na konkretnych kandydatów, a mandat otrzymują osoby z największą liczbą głosów w danym okręgu. Teoretycznie miejsce na liście nie ma więc dużego znaczenia, ale w praktyce to osoby na najwyższych miejscach (a szczególnie „jedynki”) mają największe szanse na zdobycie mandatu.
Dlaczego tak się dzieje? Jak pisaliśmy w jednym z naszych tekstów: „Miejsce na liście buduje nie tylko przewagę psychologiczną, ale często wiąże się także z otrzymaniem większych środków na kampanię wyborczą od swojego komitetu. Niezwykle istotne znaczenie ma oczywiście również rozpoznawalność kandydatów. Polityka w Polsce od lat zdominowana jest przez mężczyzn – większość najbardziej znanych polityków jest właśnie tej płci. Przekłada się to później na ich miejsce na liście wyborczej, ponieważ kandydatom o większym kapitale politycznym łatwiej jest wywalczyć biorące miejsce podczas rozpisywania list wyborczych przez komitety”.
Jak już wspomnieliśmy, na każdej liście kandydatów musi się znaleźć co najmniej 35 proc. kobiet i 35 proc. mężczyzn. Innym mechanizmem, który ma na celu zachowanie równości płci na listach wyborczych jest tzw. suwak, czyli naprzemienne umieszczanie na liście kandydujących kobiet i mężczyzn. Mechanizm ten nie jest wymagany przez przepisy Kodeksu wyborczego, jednak niektóre partie deklarują stosowanie go przed kolejnymi wyborami. Sprawdziliśmy więc, czy w wyborach do PE ogólnopolskie komitety zastosowały takie rozwiązanie oraz ile kobiet na ich listach startuje z pierwszych miejsc.
Bezpartyjni Samorządowcy-Normalna Polska w Normalnej Europie na zasadzie suwaka skonstruowali cztery listy, przy czym jedna (w okręgu nr 4 – Warszawa) to suwak idealny, a trzy kolejne prawie (z jedną rozbieżnością tzn. w jednym miejscu występują po sobie dwa nazwiska osób tej samej płci, zamiast ułożenia nazwisk kobiet i mężczyzn na przemian). Przeciętne miejsce kobiety na liście jest wyższe niż mężczyzny w pięciu na trzynaście okręgów. Z list Bezpartyjnych prawie we wszystkich okręgach kandyduje tyle samo kobiet, co mężczyzn. W okręgu nr 13 (woj. lubuskie i zachodniopomorskie) ugrupowanie ma dziewięciu kandydatów i tam kobiet jest więcej (pięć), natomiast w okręgu nr 3 (woj. podlaskie i warmińsko-mazurskie) więcej jest mężczyzn (sześciu). Czternaście kobiet startuje z miejsc 1-3, w tym trzy z miejsca pierwszego i tylko jedna z trzeciego. Bezpartyjni mają więc kobietę na pierwszym lub drugim miejscu na liście w każdym okręgu oprócz Mazowsza (okręg nr 5).
Koalicja Obywatelska na dwóch listach ma prawie idealne suwaki, a tam gdzie listy są najdalej od suwaka – to nazwiska kobiet występują kolejno po sobie na wysokich miejscach: w okręgu nr 9 (woj. podkarpackie) są to miejsca 1-3 i 10, a w okręgu nr 10 (woj. małopolskie i świętokrzyskie) miejsca od 2 do 6. W sześciu (na trzynaście) okręgów to kobiety zajmują przeciętnie wyższe miejsca na liście, a w trzech okręgach medianowe miejsce kobiety i mężczyzny jest takie samo. Na trzech listach kobiet jest więcej od mężczyzn (sześć), a na trzech kolejnych kandydatów obu płci jest tyle samo. Na listach KO dziewiętnaście kobiet ma miejsca 1-3, ale tylko trzy startują z „jedynki”: Ewa Kopacz, Marta Wcisło i Elżbieta Łukacijewska. KO ma więc mało kobiecych jedynek, ale na 39. najlepszych miejsc na listach (pozycje 1-3 w każdym okręgu) kobiety stanowią prawie 50 proc. kandydujących.
Na listach Konfederacji prawie dokładny suwak występuje w jednym okręgu (nr 12 – woj. dolnośląskie i opolskie), ale tylko w trzech okręgach medianowe miejsce kobiety jest wyższe niż mężczyzny. Z warszawskiej listy Konfederacji kandyduje sześć kobiet – to jedyny okręg, w którym jest ich więcej niż mężczyzn. Na pięciu listach jest tyle samo kandydatów obu płci. Łącznie we wszystkich okręgach z pierwszych trzech miejsc startuje dziesięć kandydatek, w tym na „jedynkach” znalazły się dwie: Anna Bryłka i Magdalena Sosnowska. W czterech okręgach nie ma ani jednej kobiety na miejscach 1-3. Konfederacja wystawiła więc nie tylko mało kobiecych jedynek, a dodatkowo kobiety zajmują też jedynie nieco ponad 25 proc. najbardziej eksponowanych miejsc na listach.
Lewica ma suwak idealny na jednej liście (okręg nr 9 – woj. podkarpackie), a konstrukcja kolejnych czterech list jest do niego bardzo zbliżona. W okręgu nr 3 (woj. podlaskie i warmińsko-mazurskie), gdzie suwak wypada najsłabiej, kobiety zajmują na liście miejsca 1-3 oraz 6-7. W dziewięciu okręgach przeciętne miejsce kobiety na liście jest wyższe niż przeciętne miejsce mężczyzny, a w dwóch okręgach są one równe. W czterech okręgach jest więcej kandydatek niż kandydatów, a tylko w jednym przewagę mają mężczyźni. Listy Lewicy zdecydowanie wyróżniają się na tle innych komitetów pod względem liczby kobiet na pierwszych trzech miejscach – jest ich tam 24, a więc więcej niż mężczyzn. Z „jedynek” kandyduje sześć kobiet, z „dwójek” osiem, a z trzeciego miejsca dziesięć. W okręgu nr 3 (woj. podlaskie i warmińsko-mazurskie) wszystkie trzy pierwsze miejsca na liście zajmują kobiety.
Trzecia Droga suwaków na swoich listach nie ma. W dwóch okręgach (nr 3 – woj. podlaskie i warmińsko-mazurskie i nr 4 – Warszawa), w których jest do suwaka najbliżej, występują co najmniej dwie rozbieżności (w dwóch miejscach dwa razy występują po sobie dwie osoby tej samej płci, zamiast naprzemiennego umieszczenia nazwisk). Na jednej liście przeciętne miejsce kobiety jest wyższe niż przeciętne miejsce mężczyzny, a w trzech okręgach medianowe miejsce na liście jest takie samo dla kandydatów obu płci. W ani jednym okręgu nie kandyduje więcej kobiet niż mężczyzn, a po tyle samo kandydujących obu płci jest w pięciu okręgach. Trzynaście kobiet zajmuje na wszystkich listach miejsca 1-3, w tym pięć startuje z „jedynki”, a cztery z „dwójki”. W sumie, we wszystkich okręgach oprócz Śląska (okręg nr 11), przynajmniej jedna kobieta zajmuje któreś z trzech pierwszych miejsc na liście, ale w pięciu okręgach żadna kandydatka nie startuje z „jedynki” ani „dwójki”.
Polexit ma prawie idealny suwak na jednej ze swoich list (w okręgu nr 12 – woj. dolnośląskie i opolskie). W trzech okręgach kobieta ma przeciętnie wyższe miejsce na liście niż mężczyzna, a w jednym okręgu przeciętne miejsca są równe. W dziewięciu okręgach (na trzynaście) kandyduje tyle samo kobiet i mężczyzn, w pozostałych po 4 kobiety i 6 mężczyzn. Polexit na pierwszych trzech miejscach swoich list postawił dziewięć kobiet, przy czym sześć z nich to „trójki”, dwie zajmują drugie miejsce, a tylko jedna kandydatka startuje z „jedynki”. W pięciu okręgach żadna kobieta nie kandyduje z miejsc 1-3.
Prawo i Sprawiedliwość skonstruowało jedną listę z dokładnym suwakiem – w okręgu nr 11 (woj. śląskie). Medianowe miejsce kobiety na liście jest wyższe niż miejsce mężczyzny w pięciu okręgach, a w kolejnych trzech jest takie samo dla obu płci. Tylko w jednym okręgu kandyduje tyle samo kobiet i mężczyzn (po 5 osób), we wszystkich pozostałych kandydują po 4 kobiety (to najmniejsza możliwa liczba kobiet, aby zachować wymagane 35 proc.). Na listach PiS łącznie czternaście kobiet w dziesięciu okręgach znalazło się na pierwszych trzech miejscach list (36 proc. najwyższych miejsc). Z miejsca pierwszego startuje pięć z nich: Anna Fotyga, Małgorzata Gosiewska, Beata Szydło, Jadwiga Wiśniewska i Anna Zalewska. Możemy zauważyć, że poza Małgorzatą Gosiewską (wieloletnią posłanką na Sejm) wszystkie z nich były już posłankami w Parlamencie Europejskim.
***
Ordynacja wyborcza wymusza na komitetach umieszczanie znacznej grupy kobiet na listach. Przy 10-osobowych listach, muszą one stanowić minimum 40 proc. kandydujących. Niemniej większość komitetów wciąż nie przyznaje najlepszych – biorących miejsc kobietom. Wśród 91 „jedynek” wystawionych przez ogólnopolskie komitety znajdziemy tylko 25 kobiet (27 proc). Pozytywnie na tym tle wyróżnia się Lewica. Poza jedynkami równościowo skonstruowane listy ma jeszcze Koalicja Obywatelska. Ostatecznie to jednak wyborcy i wyborczynie zdecydują, kto zasiądzie w Parlamencie Europejskim.