Nieudany zamach na Donalda Trumpa i nowy wiceprezydent u jego boku – kim jest Senator J. D. Vance?

Po długich miesiącach oczekiwania Donald Trump w końcu wskazał swojego kandydata na wiceprezydenta. Chwilę wcześniej nieudany zamach na jego życie wstrząsnął debatą polityczną na całym świecie. Wydarzenia ostatnich tygodni z pewnością wpłyną na wyniki listopadowych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.

Przez ostatni miesiąc trzy skrajnie różne wydarzenia wstrząsnęły kampanią wyborczą w USA. Katastrofalna dla demokratów debata, zamach na byłego prezydenta Donalda Trumpa i długo wyczekiwana nominacja republikańskiego kandydata na stanowisko wiceprezydenta. „Po długich rozważaniach, biorąc pod uwagę talenty wielu innych osób, zdecydowałem, że osobą najlepiej nadającą się do objęcia stanowiska wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych jest senator J. D. Vance z Ohio” – napisał Trump w mediach społecznościowych. Ostatnie tygodnie politycznego amoku będą miały konsekwencje zarówno dla republikanów, jak i demokratów.

Zamach na Donalda Trumpa

Nieudany zamach na faworyta wyścigu o fotelu prezydenta wstrząsnął amerykańską sceną polityczną. Donald Trump, który podczas wiecu wyborczego został postrzelony w ucho, nie czekał nawet minuty, żeby rozpocząć wykorzystywanie politycznych reperkusji tego wydarzenia. Zdjęcia byłego prezydenta, wymachującego w geście tryumfu pięścią w stronę tłumu, pojawiły się na okładkach wszystkich amerykańskich gazet. Ostatni tak istotny zamach polityczny miał miejsce w 1981 roku, kiedy postrzelony został urzędujący od paru miesięcy Ronald Reagan. Niektórzy twierdzą, że nieudany zamach na Trumpa przypieczętował wynik wyborów prezydenckich w 2024 r.

Polityczne skutki ubiegłego weekendu bez wątpienia pozytywnie wpłyną na szansę kandydata republikanów. Najbardziej oczywistą konsekwencją będzie jeszcze mocniejsza mobilizacja skrajnie prawicowego elektoratu Partii Republikańskiej. Zamach może okazać się nieskończonym paliwem dla prawicowych narracji o systemowym spisku wobec byłego prezydenta. Tym samym Trump zapewnił sobie jeden z dwóch kluczowych elementów skutecznej kampanii prezydenckiej, którymi w uproszczeniu są: mobilizacja elektoratu swojej partii i przejęcie większości głosów niezależnych wyborców w kluczowych stanach (swing states). U tych drugich z pewnością również zyskał na poparciu i współczuciu, choć nie jest pewne, jak długo się ono utrzyma. Po wspomnianym ataku na Reagana poparcie dla ówczesnego prezydenta podskoczyło w sondażach o prawie 10 punktów proc., ale potem w ciągu paru tygodni wróciło do normalnego poziomu. 

Medialnie niedocenianym skutkiem zamachu jest jego wpływ na kampanię demokratów. W ostatnich tygodniach Biden na skutek tragicznego występu w debacie zdecydowanie zaostrzył swoją retorykę wobec Trumpa. Widać było, że wraz ze swoim sztabem jeszcze mocniej postawił na atak byłego prezydenta, którego przedstawia jako największe zagrożenie dla amerykańskiej demokracji. Zamach na Trumpa zmusił Bidena do natychmiastowej reakcji. Wielokrotnie potępiał wszelką politycznie motywowaną przemoc i nawoływał do uspokojenia nastrojów społecznych. W pewnym sensie oznacza to, że sztab Bidena chwilowo musiał zawiesić kampanię wyborczą, a przynajmniej negatywny przekaz kampanii, który kierowany był wobec Trumpa, na jakiś czas z pewnością będzie musiał zejść na dalszy plan. 

Nieudany zamach na konkurenta Bidena chwilowo odwrócił uwagę mediów od nacisków na jego rezygnację, Biden złapał odrobinę oddechu. Chwile później prezydent zachorował jednak na COVID-19. Udał się na odosobnienie w swojej rezydencji w Delaware. Podobno pierwszy raz poważnie rozważa rezygnację ze swojej kandydatury. Wraz ze swoimi doradcami zastanawia się, czy jego wiceprezydentka Kamala Harris miałaby szansę w starciu z Trumpem. Według doniesień mediów Biden może zrezygnować już w ten weekend.

Zobacz najnowsze

J. D. Vance przyszłym wiceprezydentem USA?

Po długich miesiącach oczekiwania Donald Trump w końcu wskazał kandydata na swojego wiceprezydenta. J. D. Vance’a to 39-letni senator ze stanu Ohio. Weteran wojny w Iraku i były inwestor zyskał na popularności w 2016 roku, kiedy wydał swoją autobiografię. Opisywał w niej wartości i problemy amerykańskich rodzin ze swojego rodzinnego regionu. Podczas kampanii wyborczej w 2016 roku był jednym z krytyków Trumpa. Przed rozpoczęciem swojej własnej kariery politycznej Vance zdążył publicznie nazwać Trumpa „oszustem”, „idiotą” i „narcyzem”. Mówił nawet, że w przyszłości Trump może stać się „amerykańskim Hitlerem”. Jednakże kiedy oficjalnie wszedł do polityki w 2021 r., został jednym z największych zwolenników byłego prezydenta. I vice versa. To dzięki poparciu Trumpa udało mu się ostatecznie uzyskać miejsce w Senacie. Jest także bliskim przyjacielem jego syna – Donalda Trumpa Jr., który współprowadzi The Trump Organization. 

Jego profil polityczny jest skrajnie konserwatywny. Zalicza się go do nacjonalistycznego, populistycznego i antyestablishmentowego skrzydła Partii Republikańskiej, które narodziło się w dużej mierze na bazie trumpowskiej filozofii MAGA (Make America Great Again). Podobnie jak większość Partii Republikańskiej jest przeciwnikiem aborcji, małżeństw jednopłciowych i walki z globalnym ociepleniem. Wyróżnia się jednak w kwestiach gospodarczych, które konstruuje wokół walki o poparcie wyborców z klasy średniej: popiera podwyższenie płacy minimalnej i wsparcie związków zawodowych. Najbliżej do Trumpa jest mu w kwestiach polityki zagranicznej. Jest jednym z największych przeciwników amerykańskiego wsparcia dla Ukrainy. Uważa, że dla Stanów Zjednoczonych najlepiej byłoby, gdyby Ukraina zakończyła walkę i oddała Rosji obecnie zajmowane przez nią terytorium. Krytykuje też politykę Bidena na Bliskim Wschodzie. Uważa, że powinien jeszcze mocniej wspierać Izrael, podporządkowując się każdej potrzebie rządu Netanjahu. 

Jego kandydatura może mieć olbrzymi wpływ na przyszłość Partii Republikańskiej. Jeżeli sondaże okażą się słuszne, a Donald Trump zwycięży w wyborach, to J. D. Vance w ciągu paru miesięcy stanie się jednym z faworytów następnych wyborów prezydenckich (2028 r.) i naturalnym kandydatem na lidera potrumpwskiej Partii Republikańskiej.  

Skąd wzięła się decyzja Trumpa? Z pewnością sporą rolę odegrała bliska relacja Vance’a z synem byłego prezydenta. Vance wydaje się być jednym z polityków najbardziej lojalnych wobec Trumpa. W poprzednich wyborach Trump wybrał establishmentowego Mike’a Pence’a, który miał pomóc zjednoczyć wyborców prawicy pod jednym sztandarem. Pod koniec kadencji Trumpa ich relacja znacząco się pogorszyła. Jak wiadomo, kulminacja tej niezgody nastąpiła 6 stycznia 2021 roku, podczas ataku na Kapitol. Wbrew prośbom Trumpa ówczesny wiceprezydent odmówił udziału w próbie odwrócenia wyników wyborów i pozwolił Kongresowi na oficjalne uznanie zwycięstwa Bidena. W oczach Trumpa, bezkompromisowa lojalność Vance’a z pewnością była olbrzymim atutem.

Kolejnym atutem kandydatury Vance’a jest wiek. W kampanii skoncentrowanej wokół starości (Trump jest w końcu tylko parę lat młodszy niż Biden) młody, charyzmatyczny kandydat może skutecznie wykorzystać swój wiek jako kontrast wobec innych głównych postaci wyścigu po prezydenturę. Vance jest prawie dokładnie dwa razy młodszy niż Trump. Jest pierwszym milenialsem w historii z szansą na dostanie się do Białego Domu. 

Wybór senatora z Ohio jest również wycelowany w dalszą mobilizację skrajnie prawicowych wyborców z rodzin o niższym dochodzie, u których Vance cieszy się sporą popularnością. Ciężko natomiast stwierdzić, jak wybór skrajnego kandydata wpłynie na wyborców niezależnych. Jeśli prawicowa retoryka Vance’a, wraz z kontrowersyjnym „projektem 2025” (gotowa do wprowadzenia strategia – lista konserwatywnych postulatów, przygotowana dla Donalda Trumpa przez Heritage Foundation, czyli konserwatywny think-tank) staną się gorszącym tematem dla centrowych wyborców, może okazać się, że w politycznym koszmarze kampanii wyborczej demokratów pojawi się maleńki promyk nadziei.