Dunaj jeszcze modry czy już brunatny? Jaka przyszłość czeka Austrię po wyborach?

W ostatnią niedzielę września w Austrii odbyły się wybory parlamentarne. Jak wygląda scena polityczna w tym alpejskim kraju? Kto będzie rządził nad Dunajem? I wreszcie – czy te wybory są ważne dla Europy? Na te i inne pytania odpowiedzi udzieliła dr Malwina Talik z Institute for the Danube Region and Central Europe w Wiedniu.

ilustr.: Aleksandra Makuch

Korespondencja z Wiednia.

Choć uwaga europejskiej opinii publicznej w ostatnich miesiącach była bardziej skoncentrowana na kampaniach wyborczych i elekcjach we Francji, Wielkiej Brytanii czy obecnie w Stanach Zjednoczonych, nie umniejsza to istocie austriackich wyborów. Austria jest przecież członkiem Unii Europejskiej, to w niej swoją siedzibę mają ważne organizacje międzynarodowe (mieści się w niej m.in. jedna z siedzib ONZ czy główna siedziba OBWE), a ze względów historycznych i geograficznych państwo to pełni rolę łącznika między Europą Zachodnią a Wschodnią. Ten alpejski kraj odgrywa więc istotną rolę w regionie. Niejednokrotnie austriaccy politycy próbowali także boksować powyżej swojej ligi – wystarczy wspomnieć choćby o wizycie kanclerza Karla Nehammera w Moskwie w celu negocjacji z Władimirem Putinem po zbrojnej agresji Rosji na Ukrainę w 2022 roku. W Polsce o Austrii mówi się jednak niezbyt wiele – ostatnio głównie ze względu na niedawne tragiczne powodzie, które nawiedziły także część alpejskiego państwa. Co zatem warto wiedzieć o sytuacji politycznej oraz wyborczej Austrii?

Krajobraz przedwyborczy

W Austrii władzę ustawodawczą pełni dwuizbowy parlament – izbą niższą jest Rada Narodowa (pełniąca funkcję ustawodawczą), a izbą wyższą Rada Federalna (zrzeszająca reprezentacje krajów związkowych). Władza wykonawcza pozostaje w rękach rządu na czele z kanclerzem, którym od 2021 r. jest wspomniany wcześniej Karl Nehammer z Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP). Austriacy wybierają także prezydenta w wyborach powszechnych – jest nim wywodzący się z Partii Zielonych Alexander Van der Bellen, do którego kompetencji należy m.in. podpisywanie ustaw federalnych, reprezentowanie Republiki Austrii na zewnątrz czy też powierzenie misji utworzenia rządu wybranemu politykowi (nie musi to być osoba ze zwycięskiego obozu politycznego).

Poza Austriacką Partią Ludową (ÖVP, w Parlamencie Europejskim w grupie Europejskiej Partii Ludowej) do głównych aktorów sceny politycznej należą: Socjaldemokratyczna Partia Austrii (SPÖ, w PE we frakcji Socjalistów i Demokratów), Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ, w PE we frakcji Patriotów dla Europy), Nowa Austria i Forum Liberalne (NEOS, w PE we frakcji Renew Europe) oraz Zieloni (GRÜNE, w PE we frakcji Zielonych). Dotychczas Austrią rządziła koalicja ÖVP oraz Zielonych – nie bez kontrowersji. Wskutek oskarżeń o użycie państwowych środków w celu manipulacji sondażami do dymisji w 2021 r. podał się popularny kanclerz Sebastian Kurz. Wcześniej z kolei Austriacka Partia Ludowa współrządziła z Wolnościową Partią Austrii – w 2019 r. doszło jednak do przedterminowych wyborów wskutek skandalu korupcyjnego z udziałem najważniejszych polityków FPÖ, który zachwiał późniejszym wynikiem wyborczym skrajnie prawicowej formacji.

Krajobraz (po)wyborczy

Według oficjalnych wyników w niedzielnych wyborach zwyciężyła Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ) na czele z Herbertem Kicklem, byłym ministrem spraw wewnętrznych z wynikiem 28,9 proc. Drugie miejsce zajęła dotychczasowa największa partia – Austriacka Partia Ludowa (ÖVP) z wynikiem 26,3 proc. Kanclerz Karl Nehammer w jednej z powyborczych wypowiedzi uznał wyniki wyborów oraz wskazał na porażkę swojej formacji. Trzecie miejsce zajęli socjaldemokraci z SPÖ z wynikiem 21,1 proc. W parlamencie zasiądą także liberałowie i Zieloni. Wśród najmłodszych wyborców (do 34 roku życia) najwyższy wynik uzyskali wolnościowcy – 27 proc., następnie ludowcy i socjaldemokraci (odpowiednio po 20 i 18 proc.) oraz liberałowie (14 proc.). Wśród najstarszych z kolei zdecydowanie wygrali ludowcy – w grupie wiekowej powyżej 60 roku życia zdobyli 38 proc. głosów.

Na dziś (wtorkowy poranek) trudno jednoznacznie wskazać możliwe powyborcze koalicje.

ilustr.: Aleksandra Makuch

Wywiad z dr Malwiną Talik

O kampanii wyborczej, powyborczych scenariuszach, bolączkach Austrii oraz jej międzynarodowej roli tuż przed wyborami porozmawialiśmy z dr Malwiną Talik – analityczką z Institute for the Danube Region and Central Europe w Wiedniu.

Krzysztof Figlarz: Jakie tematy zdominowały kampanię wyborczą w Austrii? 

Malwina Talik: Każda partia ma swoje wiodące tematy, ale dla większości z nich głównym celem jest niedopuszczenie do władzy skrajnej prawicy, czyli Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ). I tak naprawdę o tym toczy się kampania.

W Austrii bardzo ważnym tematem jest migracja. Ten temat jest istotny w całej Unii Europejskiej, ale w Austrii potrafi polaryzować szczególnie silnie.

Jest też bardzo często wymieniany przez wyborców jako jeden z kluczowych. A jednocześnie poszczególne partie tworzą różne narracje wokół migracji. Skrajna prawica chce budować „twierdzę Austrię”, totalnie reformować system azylowy, odrzucić europejski Pakt o Migracji. Centroprawica (ÖVP) ma inne podejście, bo chciałaby migracji, która jest kontrolowana. Austria, tak jak Polska, potrzebuje pracowników. Gospodarka bez nich kuleje, więc ÖVP chce migracji, ale na swoich zasadach. Z kolei Zieloni i socjaldemokraci akcentują aspekt humanitarny, to znaczy mówią: nie możemy odsyłać wszystkich migrantów i uchodźców, musimy respektować prawo międzynarodowe.

Drugim ważnym tematem jest sytuacja gospodarcza, szczególnie że austriackiej gospodarce nie powodzi się dobrze. Po raz pierwszy w ciągu ostatnich 50 lat kraj przechodzi recesję drugi rok z rzędu. Austria nie pozbierała się po pandemii. Partie opozycyjne zarzucają obecnemu rządowi, że źle zarządzał finansami, że rozdał za dużo pieniędzy na m.in. jednorazowe dopłaty, żeby wspomagać ludzi w potrzebie, ale zrobił to nieodpowiednio. Na przykład wypłacał je wszystkim, a nie tylko tym, którzy ich potrzebowali.

Austria ma bardzo wysoki dług publiczny, wynosi około 80 proc. PKB i przekracza progi konstytucyjne, ale też limity z Maastricht, czyli 60 proc. PKB. Gospodarce ewidentnie źle się powodzi i nowy rząd będzie musiał skupić się na tym, jak ją reperować. A to oznacza też niepopularne decyzje, być może duże oszczędności.

Mówi się też o transformacji gospodarki w stronę odnawialnej energii. Ta kwestia pojawia się w programie każdej partii, nawet u wolnościowców (FPÖ). Oni są za tym, żeby inwestować w nowe źródła energii, ale nie odcinać się zupełnie od paliw kopalnych. A inne partie mają to podejście mniej czy bardziej wyważone. Na przykład Zieloni byliby zdecydowanie za przejściem do zielonej energii, za inwestowaniem w nią dużo pieniędzy. Centroprawica popiera zmianę, ale nie chce, żeby była zbyt drastyczna. 

Jeżeli w Polsce mówi się o tych wyborach, to zwykle właśnie w kontekście Partii Wolnościowej – że kolejny kraj w Unii Europejskiej może być rządzony przez skrajną prawicę. Jakie znaczenie dla Unii Europejskiej będą miały te wybory? Czy istnieje szansa, że w przypadku dojścia wolnościowców do władzy może się wydarzyć to, co się wydarzyło w 2000 roku, czyli nałożenie sankcji dyplomatycznych na Austrię? (wówczas nastąpił niemal roczny bojkot Austrii na forum UE przez władze unijne – przyp. red.)

Zobacz najnowsze

Wydaje mi się, że nie powinno do tego dojść, dlatego że wtedy tzw. „sankcje unijne” tak naprawdę niewiele zmieniły. Wolnościowcy mimo wszystko zostali u władzy, a część społeczeństwa zaczęła popierać ich jeszcze bardziej, bo uważała, że Unia Europejska miesza się w nie swoje sprawy, krytykując rząd, który został wybrany demokratycznie.

Nie jestem też do końca przekonana, czy Wolnościowa Partia Austrii faktycznie dojdzie do władzy. Wydaje mi się, że mimo wszystko nie albo nie w takiej formie, w jakiej by chcieli. Dlatego że nawet jeśli wygrają, to jedyną partią, z którą mogą stworzyć koalicję, jest Partia Ludowa. Ale obecny kanclerz wprost stwierdził, że nie chce współpracować z Herbertem Kicklem, który jest przewodniczącym wolnościowców. I on (kanclerz Karl Nehammer – red.) stawia to jako swój warunek. Zaś dla wolnościowców bez Kickla nie ma mowy o współrządzeniu.

Wolnościowcy mogą nie być w stanie utworzyć rządu. Inaczej może być, jeżeli wygra Partia Ludowa, bo ja bym nie wykluczyła, że oni wejdą z wolnościowcami w układ, ale na zasadzie:  kanclerzem jest Nehammer, a Kickl po prostu musi zniknąć z rządu. Więc jestem pozytywnie nastawiona, że wolnościowcy jednak nie dojdą do władzy.

Wolnościowcy mogą jednak wykorzystać bycie w opozycji. Rząd będzie musiał zmierzyć się ze złą kondycją gospodarki. Jeżeli więc wolnościowcy będą w opozycji, to będa mogli podsycać złość ludzi, że nie jest lepiej, a wręcz odczuwalnie gorzej. Nie jest wykluczone, że to przekuje się na lepszy wynik FPÖ w kolejnych wyborach. 

Czyli Europa Środkowa nie może odetchnąć z ulgą, zarówno w kontekście demokracji, jak i tego, co o wsparciu dla Ukrainy mówi się w Austrii?

Nie. Jeżeli, hipotetycznie, wolnościowcy jednak doszliby do władzy – dalej mam nadzieję, że tak się nie stanie – to: po pierwsze, kraje takie jak Węgry czy Słowacja mają nowego sojusznika. Niedługo są wybory w Czechach, nie wiadomo jeszcze, co wydarzy się w tym kraju, ale sytuacja polityczna nie napawa tam optymizmem. Zaczyna się więc rozrastać jednomyślny blok w tej części Europy. I to dla demokracji niekoniecznie jest dobra wiadomość. A jeśli chodzi o rosyjską wojnę w Ukrainie, to wiadomości tym bardziej nie są dobre, bo Kickl wprost mówi, że Austria – jako kraj neutralny – nie powinna się w żaden sposób mieszać w ten konflikt. Sankcje uważa wręcz za wypowiedzenie wojny. Twierdzi, że sankcje są elementem wojny gospodarczej, a więc de facto wojny, więc my – Austriacy – nie powinniśmy się w to zupełnie angażować. To jest też taka partia (FPÖ - red.), która w trakcie wygłaszania przemówienia przez prezydenta Ukrainy Zełenskiego (online) w tutejszej Radzie Narodowej, ostentacyjnie wyszła.

W zeszłym roku dotychczas neutralne Szwecja i Finlandia wstąpiły do NATO – czy to jest w ogóle jeden z tematów podejmowanych przez austriackie partie i społeczeństwo? 

Austriakom jest dobrze, tak jak jest. Nie widzą potrzeby zmiany, neutralność się im podoba, jest częścią tożsamości, którą rozwinęli w czasach powojennych. Żadna partia nie próbuje poruszać tematu odejścia od neutralności. Choć jednocześnie Austria podejmuje współpracę w zakresie obrony z państwami zrzeszonymi w NATO. Na przykład jest częścią Sky Shield. To krytykują wolnościowcy, ich zdaniem to już jest złamanie neutralności, ale obecny rząd stoi na stanowisku, że Austria powinna pozostać częścią Sky Shield, żeby się bronić, bo nie można oczekiwać od sąsiadów, że będą bronić Austrii, gdyby miało dojść do konfliktu. No i też trzeba myśleć perspektywicznie – nie wiadomo, jak rozwinie się sytuacja. Ale społeczeństwo jest raczej nastawione na utrzymanie neutralności.

Czy te wybory są wyjątkowo ważne po pierwsze dla Austrii, po drugie dla regionu, a po trzecie w całości Unii Europejskiej? Czy to wybory jedne z wielu? 

Każde wybory są ważne. Nigdy nie wiadomo, co z nich wyniknie. Moim zdaniem są jednak bardzo ważne, dlatego że nie wiadomo, jaki będzie następny rząd. Mamy wiele znaków zapytania, ale można wyróżnić trzy możliwe scenariusze koalicyjne.

Pierwszy z nich to tak zwany „Austro-Ampel”, czyli austriacka sygnalizacja świetlna, w nawiązaniu do niemieckiej układanki koalicyjnej, tylko tutaj zamiast pomarańczowego jest różowy. W tym scenariuszu koalicję tworzyliby socjaldemokraci – kolor czerwony – liberałowie (NEOS) – kolor różowy i Zieloni – kolor zielony. To niekoniecznie byłaby stabilna koalicja, bo w wielu kwestiach te partie różnią się między sobą.

Inna wersja to koalicja, tzw. „Dirndl”, czyli tradycyjny austriacki kolorowy strój. W tę koalicję miałaby wejść Austriacka Partia Ludowa, NEOS i Zieloni. Tylko znów będzie to szeroka koalicja z wieloma różnicami między partnerami. Problem jest więc taki, że jeżeli wolnościowcy nie wejdą do rządu, to będziemy mieć rządy szerokiej koalicji, która nie będzie stabilna i może nie przetrwać całej kadencji. Oczywiście niestabilna sytuacja koalicyjna, częste zmiany rządu i przyspieszone wybory nie są dobrym scenariuszem dla Austrii. 

Jaki jest więc bazowy scenariusz na niedzielne wybory i powyborczą przyszłość polityczną?

Moim zdaniem wolnościowcy jednak nie dojdą do władzy. Ale poza tym wydaje mi się, że wszystko jest jeszcze możliwe. I tak bardzo to zależy od tego, kto wygra i jak zachowa się prezydent, bo prezydent może powierzyć w misję tworzenia rządu niezwycięskiej partii. I potem –  jakie partie w końcu stworzą koalicję. Ważne jest też drugie i trzecie miejsce. Bo być może, jeżeli socjaldemokracja będzie miała lepszy wynik, niż się wszystkim wydaje, to powstanie tak zwana wielka koalicja, czyli ludowcy i czerwoni. Te ugrupowania mogą zbudować bardziej stabilny rząd, ale to też są partie, które mają bardzo różną wizję Austrii. Powiedziałabym, że wszystko jest otwarte, naprawdę.