Polityczna końcówka roku w Brukseli i Strasburgu z pewnością nie należy do nudnych. Od wielu dni eurodeputowani przesłuchują kandydatów na komisarzy europejskich i nie stronią od zadawania im trudnych pytań. O co chodzi w tym procesie? Kim są kandydaci na komisarzy? I wreszcie: kto będzie rządził UE?
Jak wskazaliśmy w jednym z naszych poprzednich tekstów, proces wyboru członków nowej Komisji Europejskiej jest żmudny i długi z racji konieczności pogodzenia, z jednej strony – interesów krajów członkowskich, a z drugiej – frakcji politycznych w Parlamencie Europejskim. Po zatwierdzeniu kandydatury Ursuli von der Leyen na kolejną kadencję szefowej KE, nowa-stara przewodnicząca stanęła przed zadaniem zaproponowania składu Komisji Europejskiej, w której oprócz niej zasiądzie 26 komisarzy (po jednym z każdego kraju członkowskiego) odpowiadających za poszczególne obszary działalności KE.
Kandydaci na komisarzy byli nominowani przez państwa członkowskie – polskim kandydatem do komisji został Piotr Serafin – wytypowany na stanowisko komisarza ds. budżetu, administracji publicznej oraz zwalczania nadużyć finansowych.
Kryterium wyboru kandydatów była jednak nie tylko narodowość, lecz także konieczność pogodzenia interesów frakcji politycznych zasiadających w Parlamencie Europejskim, a następnie każdy z nich musiał uzyskać poparcie ze strony europosłów.
Kandydaci na komisarzy muszą bowiem nie tylko wziąć udział w przesłuchaniu przed europosłami z danych komisji parlamentarnych i odpowiadać na ich pytania, lecz także zostać przez nich pozytywnie ocenieni. Przesłuchujący ich posłowie mogą wydać negatywną rekomendację danemu kandydatowi – wówczas rozpoczynają się poszukiwania nowego kandydata i cała procedura związana z powołaniem konkretnego komisarza rusza od początku. Jeżeli kandydat na komisarza przejdzie przez sito przesłuchań, jego lub jej kandydatura jest poddawana łącznemu głosowaniu na forum Parlamentu Europejskiego – razem nad całością składu KE.
W skład komisji Ursuli Von der Leyen wchodzi 20 komisarzy oraz sześciu wiceprzewodniczących, w tym pięciu wykonawczych oraz wysoki przedstawiciel ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa. Wiceprzewodniczący koordynują pracę odpowiednich komisarzy – każdemu podlega po czterech, przy czym niektórzy komisarze będą raportować swoją pracę do dwóch wiceprzewodniczących. Wyjątkiem jest odpowiedzialny za budżet Piotr Serafin, który odpowiadać będzie bezpośrednio przed szefową komisji – Ursulą Von der Leyen.
Wśród kandydatów jest 22 nowicjuszy. Mimo wysiłków przewodniczącej, by w Kolegium Komisarzy panowała równowaga płci, nie ma w nim pełnego parytetu – kobiety stanowią 11 kandydatek spośród 26 kandydatów – o jedną więcej, niż w poprzedniej kadencji. Znacząco poprawiły się jednak statystyki na stanowiskach kierowniczych – obecnie kobiety zajmują 5 z 7 najważniejszych stanowisk (przewodnicząca i wiceprzewodniczący KE), podczas gdy w 2019 r. stosunek wynosił 4 do 9.
Jako że komisarze są nominowani przez władze państw członkowskich, liczba przedstawicieli poszczególnych frakcji europarlamentarnych w Komisji Europejskiej jest tak naprawdę odzwierciedleniem sytuacji na krajowych scenach politycznych, a nie układu politycznego w Parlamencie Europejskim. Natomiast to, jak rozdzielone są poszczególne teki w Komisji, jeśli chodzi o ich wagę polityczną i władzę, którą dają, wynika w większej mierze z układu sił w PE, choć tutaj też oczywiście rolę odgrywa siła samych państw członkowskich.
14 kandydatów (wraz z von der Leyen) pochodzi z najsilniejszej w PE Europejskiej Partii Ludowej. Poza przewodniczącą KE, centroprawica zagarnęła kluczowe tematy – budżet, finanse, migracje, rolnictwo oraz technologię. Za ostatni z nich odpowiadać będzie brukselska weteranka Henna Virkkunen (wiceprzewodnicząca KE, pochodząca z Finlandii), która od 2014 r. zasiada w Parlamencie Europejskim.
Pozostałe ugrupowania koalicji rządzącej w PE, czyli Socjaliści i Demokraci oraz Renew wynegocjowały w komisji odpowiednio 4 i 5 reprezentantów.
Socjaldemokraci wywalczyli drugie najważniejsze po przewodniczącej KE stanowisko, czyli wiceprzewodniczącą ds. sprawiedliwej transformacji. Ubiega się o nie Teresa Ribera z Hiszpanii, która z tym tematem związana jest od lat, a obecnie zajmuje się nim jako wicepremierka i ministerka w rządzie Pedro Sancheza. Portfolio jej stanowiska zostało skonstruowane tak, by łączyć kwestie klimatu z konkurencyjnością gospodarki.
Niełatwym zadaniem dla Ribery będzie znalezienie sposobu na przywrócenie Unii konkurencyjności, przy jednoczesnym wdrażaniu zielonych rozwiązań. Jej agenda pęka w szwach. Jednym z jej najważniejszych punktów jest Clean Industrial Deal, czyli plan na dekarbonizację przemysłu, który obiecała ujawnić w ciągu pierwszych 100 dni od objęcia urzędu. Podczas przesłuchania wspomniała także o reformie konserwatywnych zasad pomocy publicznej, które obecnie utrudniają zieloną transformację. Unikała także odpowiedzi na pytanie o stanowisko UE odnośnie finansowania atomu z budżetu wspólnoty.
Zwycięstwo w walce o wysokie stanowisko dla Ribery kosztowało S&D pozostałe kluczowe teki. Relatywnie istotne stanowisko spośród socjaldemokratów zajmie Roxana Minzatu z Rumunii – będzie wiceprzewodniczącą ds. ludzi, umiejętności i gotowości, jednak, jak widać na grafice, jej portfolio obejmuje przede wszystkim kwestie miękkie.
Innym komisarzem z tej frakcji, którego prace warto będzie śledzić, jest Duńczyk Dan Jørgensen – komisarz ds. energii i mieszkalnictwa. Jørgensen stoi przed trudnym wyzwaniem – wszystkie ugrupowania wskazują palcem na wysokie ceny energii jako przyczynę słabej kondycji europejskiej gospodarki oraz rosnących kosztów życia. Podczas przesłuchania Duńczyk zadeklarował, że zamierza skupić się na inwestycjach w energię odnawialną i infrastrukturę przemysłową, podniesieniu efektywności energetycznej, a także walce z biurokracją. On również unikał odpowiedzi na pytanie o przyszłość atomu.
Liberalne Renew – trzecia frakcja koalicji rządzącej – dostało w tym rozdaniu dwóch wiceprzewodniczących. Za dbanie o dobrobyt Europejczyków i strategię przemysłową ma odpowiadać bliski współpracownik prezydenta Francji Emmanuela Macrona – Stéphane Séjourné.
Frakcja wynegocjowała także stanowisko wysokiego przedstawiciela Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, o które ubiega się Kaja Kallas. Przez ograniczoną sprawczość UE w kształtowaniu polityki zagranicznej nie było to dotychczas eksponowane stanowisko, a niewielu było w stanie przytoczyć nazwisko obecnego przedstawiciela – Josepa Borrella. Kaja Kallas to prawdopodobnie zmieni.
Kallas jest byłą premierką Estonii, a także niedawną kandydatką na szefową NATO, która jednak przegrała rywalizację o to stanowisko z byłym premierem Holandii Markiem Rutte. Nie powinno więc dziwić, że podczas przesłuchania nawoływała do inwestycji w sektor obronny. Podkreśliła też, jak ważna jest wygrana Ukrainy, a także przestrzegła przed Rosją, Iranem, Koreą Północną oraz Chinami, które chcą podważyć obecny porządek międzynarodowy. W kwestii Palestyny jej poglądy pokrywały się ze stanowiskiem Von der Leyen, czyli ogólnikowym apelem o zawieszenie broni, wypuszczenie zakładników oraz zapewnienie pomocy humanitarnej.
Do zatwierdzenia kandydatów wymagana jest większość ⅔ głosów w przesłuchujących ich komisjach. Von der Leyen musiała tym samym szukać dodatkowego wsparcia poza rządzącą w PE koalicją (EPL, Renew, S&D) i frakcją Zielonych. Jej wybór padł na Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, co oznaczało rozluźnienie kordonu sanitarnego obejmującego prawicowe partie.
W pierwszym tygodniu przesłuchań członkowie EKR opowiedzieli się za 19 z 20 omawianych kandydatur. Lewica (GUE/NGL) oraz prawicowe – Europa Suwerennych Narodów i Patrioci dla Europy (PdE) – w większości głosowały przeciwko. Ich głosy nie były jednak potrzebne – z pomocą EKR prawie cała pierwsza dwudziestka została zaakceptowana. Jedynym, który nie zdał egzaminu przy pierwszym podejściu, był Olivér Várhelyi (PdE) – kandydat wskazany przez premiera Węgier Viktora Orbána na komisarza ds. zdrowia i dobrostanu zwierząt. Podczas przesłuchania Várhelyi zaniepokoił europosłów swoim podejściem do praw reprodukcyjnych, zdrowia kobiet oraz społeczności LGBTQ. Sama Von der Leyen nie była zadowolona z tej nominacji, jednak nie udało jej wymusić zmiany. Na razie decyzję odnośnie komisarza odroczono, a frakcje koalicji rządzącej proponują ograniczenie jego portfolio do minimum i przekazanie części kompetencji innym komisarzom.
Grupy polityczne będą jeszcze głosować nad wiceprzewodniczącymi. EPL chciała, by wszystkie sześć nominacji zostało przegłosowanych we wspólnym pakiecie, co miałoby ograniczyć polityczne przepychanki.
Jako że w Brukseli nie ma nic za darmo, w zamian za współpracę EKR oczekuje, że poparty zostanie ich kandydat na wiceprzewodniczącego komisji ds. spójności i reform. Jest nim nominowany przez premierkę Włoch Georgię Meloni Raffaele Fitto, który karierę polityczną rozpoczął w Forza Italia Berlusconiego, a obecnie należy do prawicowych Braci Włochów.
Ta kandydatura nie spodobała się jednak socjaldemokratom i liberałom, którzy żądali, by Fitto został zdegradowany do pozycji zwykłego komisarza, co znacząco ograniczyłoby jego wpływy. Według nieoficjalnych doniesień S&D groziło niezagłosowaniem za kandydaturą Fitto, ale też Várhelyi (należącego do skrajnie prawicowych PdE). W zamian EPL postawiło na szali kandydaturę Teresy Ribery. Podczas negocjacji Várhelyi został pozbawiony sporej części obowiązków, jednak w kwestii Fitto socjaldemokraci ulegli von der Leyen – Włoch pozostanie wiceprzewodniczącym.
Wszystkie kandydatury zostały ostatecznie zaakceptowane w komisjach, co oznacza, że sprawa trafi na forum Parlamentu Europejskiego 27 listopada, na najbliższym posiedzeniu w Strasburgu. Posłowie w jednym głosowaniu zwykłą większością zaakceptują bądź odrzucą proponowany skład Kolegium Komisarzy. W przypadku pozytywnej decyzji, nowa Komisja będzie mogła rozpocząć pracę już 1 grudnia.